Badanie Vegatestem, wieloletni specjalista



Podsycana przez środki masowego przekazu histeria wokół ptasiej grypy nie znajduje poparcia w badaniach naukowych, a jej jedynym celem jest zwiększenie sprzedaży niebezpiecznych szczepionek oraz wątpliwej wartości leków przeciwgrypowych.



Straciłam sympatię do telewizji. Te jej jarmarczne reklamy, jej spreparowane wiadomości, ogłupiające siteomy i głupkowate wywiady. Udało mi się unikać telewizji przez rok, aż wreszcie pewnego wieczoru mój palec zbłądził na przyciski pilota i zaczęłam przeglądać kanały. Obrazy zdechłych ptaków i pracowników resortu ochrony zdrowia ubranych w ochronne maski i spryskujących ludzi chemikaliami, które ukazały się moim oczom, zaczęły przywołać złe wspomnienia.

Przypomniało mi się, jak leciałam z odczytem do Ameryki Południowej na międzynarodową konferencję w sprawie praw człowieka. Kilka miesięcy wcześniej, 4 marca 2003 roku, u pierwszej osoby zdiagnozowano nową chorobę o nazwie SARS1. Był to profesor Liu Jianlun, mikrobiolog pracujący w laboratorium położonym w chińskiej prowincji Guangdong zaangażowanym w tajne, sponsorowane przez rząd prace.2 Warto podkreślić, że ten sam człowiek zajmował się badaniami nad wirusem H5N1, znanym obecnie jako wirus „ptasiej grypy".

Wkrótce potem doszło do dwóch kolejnych zgonów: badacza z Singapuru, który pracował w laboratorium Singapore Emdronmental Health Institute (Singapurski Instytut Zdrowia Środowiska), oraz doktoranta pracującego nad wirusem gorączki zachodniego Nilu. Minister zdrowia Singapuru, Balaji Sadasivan oświadczył, że wystawienie badacza na zakażenie wirusem SARS „jest najprawdopodobniej związane z tym laboratorium... w którym wirus SARS jest [również] hodowany".3 W rezultacie zaczęłam zastanawiać się, ile jeszcze działa laboratoriów stanowiących zagrożenie biologiczne i jakie nowe mikroby są tam pichcone.

Z trudem udało mi się polecieć na konferencję. Ja i mój mąż pracujemy razem w naszej holistycznej klinice medycznej, która oferuje pacjentom szeroki wachlarz tradycyjnych i uzupełniających godnych zaufania alternatywnych leków i metod leczenia. Ludzie przyjeżdżają do nas z daleka na leczenie raka i innych poważnych schorzeń. Dla większości z nich to pierwsza i jedyna okazja do zmiany stylu życia i uzyskania fizycznego, emocjonalnego i duchowego uzdrowienia. Otrzymują tam wręcz nowe życie. Czują się lepiej i lepiej wyglądają.
Za sprawą strachu przed ogólnoświatową epidemią, jaki zasiały ostatnio media, naszą klinikę odwiedziły dziesiątki pacjentów obawiających się SARS. Ministerstwo zdrowia wysłało wszystkim lekarzom biuletyn poświęcony tej chorobie, w którym podało tylko trzy kryteria jej diagnozowania: kaszel, gorączka i niedawna podróż za morze. W tych kryteriach można zmieścić prawie każdego i od razu wydało mi się to podejrzane.
Zaniepokoiło mnie, że władze nie podały charakterystyki tej nowej choroby, która do pewnego momentu rezydowała wyłącznie w specjalistycznych laboratoriach, a niedługo potem zaczęła rozprzestrzeniać się wśród ludzi. Zauważyłam również, że cena akcji firm farmaceutycznych wzrosła w wyniku sprzedaży leków na choroby układu oddechowego.

Jak wynika z naszej praktyki, do leczenia i zapobiegania chorobom wystarczy niewielka liczba leków. Nasi pacjenci, którzy regularnie przyjmowali witaminy, sole mineralne, oleje omega, przeciwutleniacze oraz inne naturalne dodatki, rzadko zapadali na przeziębienia, grypę i inne infekcje. Nie byłam przeziębiona ani nie miałam grypy od dziesięciu lat, to znaczy od momentu, kiedy zaczęłam regularnie brać suplementy. Po wielu chorobach i próbach leczenia się we własnym zakresie zdałam sobie sprawę, że jedynym, co może utrzymać mnie w zdrowiu, jest mój własny układ immunologiczny.

W dniu, w którym weszłam na pokład samolotu, dwóch pasażerów zabrano z lotniska w Sydney i odesłano na kwarantannę do szpitala. Doniesienia przedstawiane w mediach pokazywały ubrany w maski azjatycki personel lotniska krążący po terminalach z gadżetami do wykrywania gorączki, wyciągający pasażerów z podwyższoną temperaturą i zabierający ich w miejsca przeznaczone do kwarantanny. Kiedy w końcu znalazłam się w samolocie, poświęciłam nieco czasu na rozmyślania nad zagadnieniem pojawiania się chorób na zamówienie, dla zysku, któremu poświęciłam swoją drugą książkę
Health Betrayal {Zdrada zdrowia).

Myślałam o AIDS - chorobie, o której nigdy wcześniej nie słyszano, a która pojawiła się na początku lat osiemdziesiątych XX wieku. Kilka lat wcześniej firma farmaceutyczna Merck opracowała eksperymentalną szczepionkę przeciwko zapaleniu wątroby, którą podano gejom i Afrykanom. W latach 1980. epidemia AIDS wybuchła właśnie w tych populacjach, którym podano tę szczepionkę.4 Od tego momentu powiązana z koncernami farmaceutycznymi WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) zaleca podawanie miliardów dawek różnych szczepionek Afrykanom i innym mieszkańcom trzeciego świata, wśród których AIDS szerzy się jak pożar. Rządy szczepiły całe populacje pod groźbą utraty życia. Je-den z afrykańskich aktywistów, Kihura Nkuba, napisał:

„Entuzjazm rządu w sprawie podawania szczepionek ludziom, którym normalnie nic nie daje, wydawał się bardzo podejrzany. Zmuszanie ich, aby poddali się szczepieniu przeciwko chorobie, o której wiedzieli, że jest nieszkodliwa i jak ją leczyć w jej szkodliwym stadium, było postrzegane jako zdeterminowanie rządu do zabicia swojego własnego narodu dla korzyści... świata białych. Ludzie na wsi wiedzieli, że jeśli ktoś raz przejdzie odrę, to już nigdy więcej na nią nie zachoruje, a tu nagle zaczęto wmawiać ludziom, że mają się szczepić, i to nawet ci, którzy już przeszli odrę. W innych wsiach uzbrojona po zęby policja zaglądała do każdego domu w poszukiwaniu dzieci do szczepień".
W roku 2002 po kampanii szczepień Nkuba napisał:

„...była matka, która miała czwórkę dzieci, z których jedno schowała, a trójkę zaprowadziła do szczepienia - szczepiona trójka zmarła, a nie szczepione dziecko przeżyło".

Warto tu podkreślić, że spośród 45 milionów ludzi na całym świecie zarażonych HIV/AIDS 39 milionów to mieszkańcy krajów trzeciego świata. W roku 2003 przecięty pacjent cierpiący na AIDS płacił rocznie 15000 dolarów za leki przeciwko AIDS - oczywiście ten, którego było na to stać - które są zupełnie nieskuteczne.5

Pod koniec roku 2001 ktoś wysłał laseczki wąglika do wielu ważnych osób i organizacji w Stanach Zjednoczonych, w wyniku czego dwie osoby zmarły. Ustalono, że był to szczep pochodzący z Fortu Detrick - wojskowego laboratorium broni biologicznych. Moc tego wąglika została zwiększona w celu wykorzystania go jako środka bojowego. Na świecie jest niewiele laboratoriów zdolnych do takich operacji. Wśród nich znajdują się laboratoria wojskowe i te, które realizują zlecenia rządu Stanów Zjednoczonych.6

Podczas gdy media głównego nurtu pobudzały nastroje anymuzułmańskie, rozdzwoniły się dzwonki kas firm farmaceutycznych. Niemal natychmiast strzeliła do góry sprzedaż Cipro, antybiotyku produkcji firmy Bayer, kiedy 30 000 Amerykanów zaczęły przyjmować ten lek na wszelki wypadek. Przerażeni Amerykanie bez głębszego zastanowienia płacili 700 dolarów za dwumiesięczny zapas Cipro nie zważając na jego potencjalnie niebezpieczne efekty uboczne. Były też dostępne inne, bardziej pospolite wersje tego leku, ale nie były rozreklamowane. Strach przed wąglikiem przyniósł firmom farmaceutycznym nowe, lukratywne kontrakty na wyprodukowanie dla wojska szczepionek, zarówno przeciwko wąglikowi, jak i ospie wietrznej.

Doprowadziło to również do opracowania Modelowej Stanowej Ustawy o Opiece Zdrowotnej, która upoważnia władze do objęcia poszczególnych osób i grup kwarantanną, leczeniem i przymusowym szczepieniem w przypadku ogłoszenia „zagrożenia zdrowia społeczeństwa". Po atakach z U września wiele stanów uchwaliło tę ustawę, co pociąga za sobą zwolnienie firm farmaceutycznych i producentów szczepionek od odpowiedzialności za ewentualne zgony lub inne szkody, które mogą powstać w wyniku szczepień.7 Organizacje zajmujące się ochroną praw obywatelskich już rozpoczęły kampanię, której celem jest uchylenie tej ustawy pod zarzutem jej niezgodności z konstytucją.

W czasie długiego lotu miałam okazję zastanowić się nad wirusem gorączki zachodniego Nilu (WNV), który pojawił się po raz pierwszy w sierpniu 1999 roku w biednej, zamieszkałej głównie przez murzynów części Nowego lorku. Wirus był znany tylko we wschodniej Afryce, gdzie powodował łagodną chorobę, która nie miała znaczącego wpływu na żadną zwierzęcą lub ptasią populację. Tymczasem nowojorski szczep WNV jest zdolny do przekraczania bariery międzygatunkowej. Od roku 2000 zdechło ponad 10000 ptaków, niezliczona liczba koni i naczelnych oraz 146 Amerykanów, przy czym umierają tylko jednostki szczególnie podatne. Ponad 200000 ludzi jest nosicielami tego wirusa i nie obserwuje się u nich żadnych objawów, co stanowi dowód ich dobrze działającego układu immunologicznego. Nowy szczep rozprzestrzenił się na większość wschodnich stanów USA. Podczas gdy przedstawiciele resortu ochrony zdrowia utrzymują, że wirus WNV dostał się do USA z Afryki, nowy, bardziej zjadliwy szczep był hodowany latami w laboratoriach pracujących nad broniami bakteriologicznymi i sprzedawany laboratoriom na całym świecie.

W rezultacie zagrożenia WNV firmy farmaceutyczne, w tym OraVax, zarobiły miliony na badaniach i szczepionkach przeciwko WNV. Thomas Monath, wiceprezes działu badań i spraw medycznych firmy OraVax jest jednym z czołowych arbowirusologów.8 Kiedy problem WNV po raz pierwszy pojawił się w Nowym Jorku, jego ówczesny burmistrz Giuliani powołał go na swojego doradcę. Będąc wcześniej szefem oddziału wirusologii Armii Stanów Zjednoczonych w Forcie Detrick w stanie Maryland, Monath opracował genetycznie modyfikowane szczepionki przeciwko organizmom typu WNV. W latach 1950. resort wojskowy USA rozpoczął w Forcie Detrick opracowywanie biologicznych środków bojowych w postaci mikrobów egzotycznych chorób zwierzęcych, tak by przy ich pomocy okaleczać gospodarkę Związku Radzieckiego lub innego wrogiego kraju poprzez zabijanie koni, bydła, ptactwa i świń, wywołując epidemie. W latach 1970. postęp w inżynierii genetycznej pozwolił na stworzenie nowych wirusów, które przekraczają bariery międzygatunkowe, a nawet mogą wywoływać raka. Od tamtego momentu wielu analityków utrzymuje, że mikroby te są wykorzystywane do kontroli populacji oraz w celach komercyjnych i to przy udziale ważnych agencji rządowych Stanów Zjednoczonych.

W rzeczywistości plagi zwierzęcych chorób dotkliwie uderzyły w Wielką Brytanię, która po wybuchu pryszczycy (FMD) była zmuszona do wyrżnięcia prawie czterech milionów zwierząt. Internetowa encyklopedia Wikipedia określa tę wirusową chorobę jako bardzo zaraźliwą, ale nie śmiertelną, co oznacza, że ma ona przebieg podobny do pospolitego przeziębienia u ludzi. Jeśli zwierzęta pozostawi się sobie samym, to wyjdą z niej trwale a nią uodpornione. Jednak laboratoria tak przetworzyły wirusa FMD, że może on wytworzyć formy różniące się od  jego oryginalnej, dzikiej postaci. Zwierzęta w Wielkiej Brytanii zostały zarażone pa-nazjatyckim szczepem „O", który normalnie nie występuje w tym kraju. „Badania" nad wirusem pryszczycy prowadziła firma Merial Animal Health będąca własnością firm Merck i Aventis. Firma ta jest również producentem szczepionek i mieści się w pobliżu Pirbright w hrabstwie Surrey niedaleko brytyjskiego rządowego Instytutu Zdrowia Zwierząt. Jak podał Sunday Express, rutynowa kontrola rządowego laboratorium biologicznych środków bojowych w Porton Down ujawniła, że na początku roku 2001, dwa miesiące przed wybuchem epidemii, zaginął tam pojemnik z wirusami pryszczycy.9 Mimo iż wciąż nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za wybuch epidemii, z całą pewnością było wielu, którzy odnieśli z tego korzyści. Należąca do koncernu Merck firma Merial jest czołowym dostawcą szczepionki przeciwko pryszczycy.10 Po upadku z dnia na dzień brytyjskiego rynku wołowiny, na brytyjski rynek wkroczyła amerykańska firma Tyson Foods, największy na świecie producent mięsa i drobiu. Wybuch pryszczycy okazał się katastrofalny dla brytyjskiego rolnictwa i gospodarstw rodzinnych i jednocześnie stał się kurą znoszącą złote jaja dla ponadnarodowych rzeźni, przetwórni żywności i firm farmaceutycznych.
Mój samolot wylądował o północy w Panama City, gdzie musiałam poczekać na samolot lecący do Kolumbii. Byłam zmęczona i pragnęłam jedynie znaleźć się w samolocie, gdzie mogłabym się trochę zdrzemnąć, ale zamiast tego dostałam lekcję na temat politycznych zalet spuszczenia ze smyczy strachu. Nie wiedziałam, że do portu lotniczego San Jose przyleciał z Tokio na warunkach czerwonego alarmu samolot, którego załoga powiadomiła tamtejszych przedstawicieli USA, że na pokładzie znajduje się pięć osób podejrzanych o SARS. Powodem podniesienia alarmu, jak się później okazało, było to, że pasażerowie po prostu kaszlali. Specjaliści od siania strachu umieścili w swoich apelach kilka faktów na temat SARS, wirusa nietypowego zapalenia płuc, który przed jednoczesnym wystąpieniem w kilku azjatyckich krajach istniał wyłącznie w biologicznych laboratoriach.
Spośród rzekomo 2960 przypadków SARS na całym świecie, 119 zakończyło się zejściem śmiertelnym,11 co oznacza śmiertelność wynoszącą 4 procenty. Dla porównania podam, że co roku na całym świecie na sezonową odmianę grypy o identycznych objawach zapada od 3 do 5 milionów ludzi, z czego zgonem kończy się od 250000 do 500000 przypadków, głównie ludzi należących  do grup wysokiego ryzyka, takich jak osoby w podeszłym wieku, źle odżywiane lub chronicznie chore.12

Ceniony amerykański lekarz dr Loraine Day twierdzi, że „rzekomej choroby o nazwie SARS (a) nie można odróżnić na podstawie jej objawów od jakiejkolwiek innej, łagodnej lub ostrej, choroby układu oddechowego! i (b) nie można jej przypisać do żadnego określonego mikroorganizmu! Jeśli ja, lekarz z dużą praktyką, bazując na informacjach opublikowanych przez agencje rządowe, nie potrafię odróżnić SARS od jakiejkolwiek innej formy rutynowego zapalenia płuc, to jakim cudem mogą to zrobić ludzie nie uprawiający tego zawodu?"13
Atmosfera panująca w porannych godzinach w porcie panamskich linii lotniczych wdawała się bardzo napięta. Napiłam się wody ze swojej butelki i w ten sposób przeczyściłam gardło podrażnione suchym powietrzem znajdującym się w samolocie. To spowodowało skupienie na mnie wzroku przedstawicieli ministerstwa zdrowia uważnie obserwujących pasażerów w tranzytowej poczekalni. Odwróciłam wzrok, widząc dwie pary ciemnych oczu wpatrujących się we mnie podejrzliwe. Kiedy przesuwający się tłum podróżnych zasłonił mnie przed wzrokiem przedstawicieli władz, z miejsca przeszłam do innej poczekalni. Dlaczego? Otóż dlatego, że wprowadzone na całym świecie nowe przepisy dotyczące ochrony zdrowia są wzorowane na amerykańskiej Modelowej Stanowej Ustawie o Opiece Zdrowotnej, co oznacza dopuszczenie użycia siły w celu odizolowania i poddania kwarantannie każdego pod pretekstem ostatnio szerzącej się choroby, bez względu na to, czy ona istnieje, czy nie. Oznacza to, drodzy podróżnicy, że należy zapiąć pasy bezpieczeństwa, bo obecnie za uprawianie zawodu lekarza bez odpowiednich do tego uprawnień zabierają się przedstawiciele sił porządkowych, sprzątaczki, nauczyciele, donosiciele i wszelkiej maści biurokraci. Osobiście wolę mieć do czynienia z prawdziwym lekarzem niż z pracownikiem portu lotniczego.

PTASIA GRYPA - PANDEMIA CHCIWOŚCI

Od czasu tej podróży zastanawiałam się, dlaczego pierwszymi śmiertelnymi ofiarami SARS byli azjatyccy naukowcy pracujący w laboratoriach, których pracownicy są zagrożeni ze strony żywych organizmów, w tym przypadku ze strony wirusa gorączki zachodniego Nilu i ptasiej grypy. Ptasia grypa zatacza ostatnio swoje roczne rundy, mocno doświadczając azjatyckie kraje, w których od roku 1997 zostało rzekomo nią zarażonych 117 osób, a 60 podobno na nią zmarło.
Większość śmiertelnych przypadków wystąpiła w Wietnamie, gdzie aparatura naukowa ledwie pozwala na postawienie definitywnej diagnozy.
Przed rokiem 1997 wirus grypy u dzikiego ptactwa występował rzadko i był typem łagodnym, występującym tylko u ptaków. Pierwszy przypadek zarażenia się człowieka ptasią grypą wystąpił w Azji w roku 1997. Najwyraźniej dziki wirus w niewytłumaczalny sposób zmienił się w szczep H5N1, odmianę, którą bardzo rzadko udaje się zarazić człowieka w wyniku spożywania skażonego mięsa lub poprzez bliski kontakt z ptakami. Szczep „wysokiej ścieżki" H5N1 wystąpił nagle, przy czym wiadomo, że znajdował się w wielu laboratoriach na świecie prowadzących badania, w czasie których występuje zagrożenie ze strony żywych organizmów. Kiedy agencja Associated Press doniosła o zgonie 60-letniej kobiety, podobno w rezultacie zarażenia ptasią grypą, rząd Stanów Zjednoczonych „zablokował import kurczaków z Chin w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa". Wkrótce potem doszło do pierwszej fali rzezi 1,2 miliona azjatyckich kurczaków. Do roku 2003 wyrżnięto 40 milionów kurczaków, zaś żywność firmy Tyson, największego na świecie wytwórcy mięsa z siedzibą w Arkansas w USA coraz szerzej wkracza na poprzednio zamknięte drobiowe rynki azjatyckie, wypełniając powstałą tam lukę.

„Wysokościeżkowy" szczep H5NI najdotkliwiej uderzył w takie azjatyckie kraje, jak Tajlandia, Japonia, Wietnam i Chiny, których jednym z głównych produktów eksportowych jest mięso drobiu stanowiące zagrożenie dla amerykańskich gigantów przetwórstwa mięsa. Kraje te mają własne silne niezależne rynki gastronomiczne dla domowego drobiu, tradycyjnie niedostępne dla importu z Zachodu. Tymczasem Stany Zjednoczone doniosły w roku 2004 o wybuchu „niskościeżkowej" ptasiej grypy H5N2 w Teksasie, co nie spowodowało zakłóceń w amerykańskim eksporcie. Jak donosi Agencja Reutera, szef zarządu firmy Tyson Foods, Greg Lee, oświadczył: „Staramy się i spodziewamy się odnieść pewne korzyści z zakłóceń w azjatyckiej produkcji".14 Nowe wybuchy epidemii wysokościeżkowego szczepu ptasiej grypy H5N1, które zaczęły się w maju 2005 roku, zebrały drobiowe żniwa w Rosji, Grecji, Holandii, Kazachstanie, Turcji, Rumunii, Mongolii i Chorwacji, gdzie doszło do masowych eksterminacji. Zakażenia drobiu w pobliżu wschodniej Europy wywołały falę podejrzeń. Członek liberalno-de-mokratycznej frakcji rosyjskiej Dumy, Aleksiej Nitrofanow, w przemówieniu na jej forum oświadczał, że ptasia grypa została wymyślona przez Amerykanów, którzy chcą zdominować światowe rynki drobiu.15
Niezależny amerykański ekspert w dziedzinie zdrowia, dr Len Horowitz, stwierdził:

„Według dziennika USA Today (9 października 2005 roku) «Europejscy przedstawiciele resortu zdrowia pracują nad ograniczeniem zasięgu występowania wirusa ptasiej grypy, który jak dotąd nie wystąpił w tym regionie». Tym niemniej podobno «ponad 140 milionów ptaków zdechło lub zostało zniszczonych, a finansowe
straty z tego powodu sięgają 10 miliardów dolarów». Propaganda przyznaje w rzeczywistości, że «obecna odmiana wirusa, znana pod nazwą H5N1, nie nurtowała do postaci, która może z łatwością przenosić się z jednej osoby na drugą». Prawdę mówiąc, jest bardzo prawdopodobne, że nigdy nie przeniosła się z osoby na osobę, z wyjątkiem przypadków zaistniałych w laboratoriach!" Następnie dodaje:
„Nie było nawet jednego potwierdzonego przypadku przeniesienia się wirusa z człowieka na człowieka. Tak długo jak sprawa tak właśnie wygląda, nie ma większego zagrożenia ptasią grypą ludzkich populacji w takich krajach, jak Wietnam czy Stany Zjednoczone".

W czasie konferencji prasowej, która odbyła się w lutym 2004 roku, dr Nancy Cox, szefowa Oddziału Grypy CDC (Centers for Disease Control - Ośrodki Kontroli Chorób), oświadczyła: „...Jak już państwo słyszeliście, wirus ptasiej grypy zwykle nie atakuje ludzi", a w artykule redakcyjnym październikowego numeru z 2005 roku renomowanego periodyku Bri-tish Medical Journal czytamy: „Brak kontynuowanej transmisji z człowieka na człowieka sugeruje, że wirus ptasiej grypy H5N1 w rzeczywistości nie jest zdolny do wywołania pandemii wśród ludzi".

Mimo naukowych danych mówiących zupełnie co innego, przedstawiciele resortu ochrony zdrowia USA i innych krajów uparcie nazywają obecne nasilenie ptasiej grypy ludzką pandemią. Pod koniec 2005 roku rzecznik ONZ David Nabarro oświadczył: „Jeśli dojdzie do mutacji wirusa i przeniesienia się go na ludzi, może zginąć od 5 milionów do 150 milionów ludzi". Z kolei minister zdrowia Stanów Zjednoczonych, Mikę Le-avitt, oświadczył: „Jeśli obecnie występujący wirus H5N1 nie doprowadzi do pandemii grypy w jakimś momencie w przyszłości, to znajdzie się inny wirus, który to uczyni".
Tymczasem świat ogarnęła panika. W artykule zamieszczonym w australijskiej gazecie Age z 31 października 2005 roku czytamy: „Eksperci od katastrof z regionu Azji i Pacyfiku spotkają się dziś w Brisbane, aby omówić sposoby radzenia sobie z wybuchem epidemii zabójczej ptasiej grypy. Rosną również obawy, że z powodu epidemii podróże zagraniczne zostaną wkrótce zawieszone". Do tych złowrogich zapowiedzi przyłączył się dziennik Canberra Times, który podał: „Minister zdrowia Tony Abbott oświadczył wczoraj, że nasze zamorskie podróże prawie ustaną na «znaczny okres», jeśli w tym rejonie wybuchnie epidemia ptasiej grypy".16 Australia, traktowana przez niektórych jako policjant regionu Azji i Pacyfiku nadzorujący wprowadzanie globalnej polityki, nie odnotowała jak dotąd przypadków ptasiej grypy.

28 października 2005 roku, bez jakichkolwiek oznak epidemii wśród ludzi, senat Stanów Zjednoczonych przeznaczył dodatkowo 7 miliardów dolarów na sfinansowanie badań, leków i szczepionek. Zrobił to, opierając się na nienaukowych przesłankach mówiących, że ptasia grypa stanowi poważne zagrożenie dla człowieka - mimo druzgocących danych mówiących, że jest wręcz przeciwnie. Jak doniósł ostatni numer Business Weeka, rząd USA poszukuje u podatników dodatkowych od 6 do 10 miliardów dolarów.

„W tym tygodniu prezydent Bush poprosił czołowych światowych producentów szczepionek - Chiron, Sanofi--Aventis, Wyeth, GlaxoSmithKline i Merck - o przybycie w piątek do Białego Domu w celu omówienia przygotowań do pandemii grypy" - doniósł październikowy numer New York Timesa.
Te miliardy wyjęte z kieszeni podatników popłyną do szkatuł wybranych farmaceutycznych gigantów, takich jak Roche, który posiada wyłączność na produkcję Tamiflu, przeciwwi-rusowego leku, który jest przeznaczony do łagodzenia objawów sezonowo występującej grypy i nigdy nie był testowany w przypadkach ptasiej grypy. Tysiące Amerykanów wyciągają rękę po jego dawkę, mimo iż w Stanach Zjednoczonych nie było jeszcze ani jednego przypadku ptasiej grypy. Chociaż nie było ani jednego przypadku zarażenia człowieka wirusem H5N1, na Tamiflu jest takie zapotrzebowanie, że koncern Roche planuje budowę nowej fabryki, która dostarczy więcej tego specyfiku w sezonie grypowym roku 2006.

Prezydent Bush zastanawia się nad ewentualnym użyciem wojska w celu wymuszenia kwarantanny osób podejrzanych o nosicielstwo ptasiej grypy. Stany Zjednoczone planują zainstalowanie nowej stacji kwarantanny na lotnisku Logan International Airport, która będzie diagnozować podróżnych. Rozważa się też możliwość wprowadzenia kary dziesięciu lat więzienia dla ludzi łamiących nakaz pozostawania w domu, w szpitalu lub w granicach miasta w czasie trwania epidemii grypy. Ten pomysł spotkał się jednak z gwałtownymi protestami ze strony niezależnych działaczy.

Gazeta Boston Globe podała 8 października 2005 roku: „We wtorek prezydent zasugerował, że Stany Zjednoczone powinny stawić czoło zagrożeniu w postaci pandemii ptasiej grypy i że powinien on uzyskać upoważnienie do użycia wojska do wprowadzenia kwarantanny w «częściach kraju», które doświadczyły «wybuchu». Tak więc szybko przenieśliśmy się, przynajmniej metaforycznie, z ubiegłomiesięcz-nej globalnej wojny z terroryzmem do wojny z huraganami i w końcu do proponowanej wojny z ptasią grypą".17

Artykuł redakcyjny we Freemarketnews.com podaje: „Ostatnie uwagi prezydenta Busha o wprowadzeniu szczepień przeciwko ptasiej grypie stanowią kolejny dowód militaryzacji resortu zdrowia i zdają się być również odbiciem niebezpiecznego nieporozumienia dotyczącego choroby i paliatywnych metod jej zwalczania". Wielu kwalifikowanych lekarzy podziela pogląd, że „zachorowanie jest niemożliwe, jeśli układ immunologiczny funkcjonuje prawidłowo".

ROZWIĄZANIA JUŻ SĄ

Na świecie dokonuje się przemiana kulturowa, mimo iż w mediach prawie w ogóle się o niej nie mówi. Obecnie coraz więcej ludzi czerpie wiadomości i informacje na temat zdrowia z Internetu i alternatywnych publikacji, a nie z mediów głównego nurtu finansowanych przez korporacyjne reklamy, które bardziej dbają o interes korporacji niż społeczeństwa.
Nowa wiedza i prawda są wichrem zmian dokonujących się w każdym kraju, zawodzie, korporacji i innych miejscach na naszej planecie. Prawda jest zadziwiająco potężna. Daje ludziom siłę działania, jest wyzwaniem dla zła, daje możliwość dokonania logicznie uzasadnionego wyboru, umożliwia prowadzenie autentycznego życia, kształtowanie lepszych opinii, przeciwstawianie się oszustwom, zwiększa moc, pewność, zapewnia lepsze porozumiewanie się, umacnia wiarę, nadzieję i miłość.

W przeciwieństwie do kreowania konfliktów, prawda czyni rodziny lepszymi, ułatwia porozumienie i daje wolność.
Coraz wyraźniej przekonujemy się, że medycyna głównego nurtu staje się główną przyczyną zgonów, ponieważ została zdominowana przez nieuczciwe firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne wpływy. Profesjonaliści z zakresu ochrony zdrowia i etyczni naukowcy głoszą obecnie prawdę o medycynie i nauce na niezależnych stronach internetowych i w alternatywnych publikacjach, a miliony ludzi odwiedzają je, aby uzyskać ważne informacje z zakresu ochrony zdrowia i nauki. Prawnicy śledzą obecnie nadużywanie prawa i konstytucji. Aktywiści i niezależni adwokaci konsumentów docierają z kolei do milionów ludzi, dostarczając im informacji i wspierając organizacje, etyczne spółki oraz inwestycje.

Wielu byłych dziennikarzy głównego nurtu uniezależnia się, przekazując wiadomości na nowych niezależnych stronach internetowych, a niektórzy z nich tworzą własne popularne osobowości jako etycznych nadawców, pisarzy i filmowców o zacięciu dochodzeniowym. Te alternatywne media docierają codziennie do milionów czytelników, którzy zrezygnowali z mediów głównego nurtu. Spowodowało to odrodzenie podstaw opieki zdrowotnej, aktywności, literatury, demokracji, wartości rodzinnych, moralności i duchowości, zagrażając likwidacją złotych klatek ludzi będących u władzy.
„Wszystko się zmienia" - pisze Ignacio Ramonet w Le Monde. - „Nawet «panowie świata» nie są wolni od kłopotów... przywódcy G8 zostali oblężeni i publicznie przyćmieni przez ponad 200000 demonstrantów... nie wywarli na tych ludziach wrażenia. Demokratyczne wybory nie dają prezydentom prawa do zdrady wyborczych obietnic i interesów publicznych oraz podejmowania hurtowej prywatyzacji. Nie upoważnia to ich również do poruszania nieba i ziemi w celu spełnienia żądań firm, które sfinansowały ich kampanie wyborcze". I

0 autorce:
Eve Hillary mieszka w Sydney w Australii i od ponad dziesięciu lat jest niezależnym dziennikarzem dochodzeniowym oraz autorką książek Health Betroyal (Zdrada zdrowia) i Children of a Toxic Harvest (Dzieci toksycznych żniw). Specjalizuje się w dokumentowaniu wpływu na ludzkie zdrowie ponadnarodowych medycznych i biotechnicznych korporacji, epidemii, skażeń genetycznych i chemicznych oraz Kodeksu (chodzi tu o Codex Alimentarius, czyli Kodeks Żywnościowy, który jest zalecanym przez FAO i WHO dla wszystkich krajów zbiorem norm żywnościowych dotyczących produktów żywnościowych, zarówno surowych, jak i przetworzonych; jego postanowienia w odniesieniu do dostępności niektórych leków sprzedawanych bez recepty, zwłaszcza witamin, oraz leków ziołowych są bardzo kontrowersyjne - przyp. ttum.). Przez 25 lat pracowała w służbie zdrowia, dzięki czemu miała możliwość obserwowania przemysłu medycznego od środka. W roku 2005 zorganizowała w Australii kampanię pod hasłem Wolność Zdrowia, której celem była ochrona naturalnych dodatków do pokarmów przed wpływem Kodeksu. Jej działania nakierowane są na podniesienie świadomości społeczeństwa w zakresie zdrowia. Skontaktować się z nią można za pośrednictwem jej strony internetowej zamieszczonej pod adresem www.evehillary.org.
Przełożył Jerzy Florczyftou/ski

Oczyszczanie organizmu enzymami Bołotowa

 

oczyszczanie organizmu i leczenie raka według Huldy Clark

 

Katalog częstotliwości pasożytów wg Rife Clark i innych

 

Leczenie raka według Lebiediewa