Badanie Vegatestem, wieloletni specjalista
Epidemia próchnicy zębów w zachodnim świeciejest konsekwencja odżywiania się pokarmami hodowanymi na wyeksploatowanych glebach i pozbawionymi ich naturalnych własności w trakcie ich przemysłowego przetwarzania.

PROBLEM

Ubytki w zębach stanowią w Stanach Zjednoczonych i innych uprzemysłowionych krajach na całym świecie ogromny problem i to wcale nie nowy, jako że towarzyszy on nam od momentu wprowadzenia uprzemysłowienia. Próchnica, utrata zębów, choroba dziąseł oraz inne podobne problemy zdrowotne jamy ustnej są szeroko rozpowszechnione i wszechobecne na całym świecie.
Od 150 lat dentyści wypełniają nasze usta rtęcią, aby zaradzić konsekwencjom gnicia zębów. Rząd ogłosił zwycięstwo nad procesem pogarszania się stanu uzębienia, powołując się na fakt, że „pokolenie wyżu demograficznego [chodzi o ludzi urodzonych w latach 1946-1965 - przyp. tłum.] będzie pierwszym, którego większość zachowa swoje naturalne zęby do końca życia dzięki fluoryzacji wody i paście do zębów". Przyjrzyjmy się jednak dokładnie liczbom. Bardzo chcą nas przekonać, że stan się poprawia, że ich strategia zdała egzamin i że bardzo dobrze nam się wiedzie z naszymi plombami z rtęci i z fluoryzowaną wodą. Dane statystyczne działają jednak otrzeźwiająco.

W samych Stanach Zjednoczonych mamy dziś około 100 000 dentystów zakładających rocznie 100 milionów rtęciowych plomb. W przybliżeniu 140 milionów Amerykanów posiada przynajmniej jedną plombę rtęciową, zaś 25 procent całej populacji ma przynajmniej jeden nie wyleczony ubytek. Co zdumiewające, 20 procent wszystkich dorosłych pomiędzy 55 a 64 rokiem życia straci wszystkie swoje zęby! Jeden na 250 młodych dorosłych ludzi podzieli ich los.

Wrodzone zniekształcenia szczęki i łuku zębowego, zatrzymane zęby mądrości, potrzeba aparatów korekcyjnych i leczenia ortodontycznego, przekrzywione zęby, zapalenie dziąseł, ropotok zębowy, rak ust i korzenie kanałowe są tak pospolite, że niemal każdy cierpi na nie w jakimś zakresie.

Zaakceptowaliśmy próchnicę jako coś nieuniknionego i pospolitego. Wygląda na to, że podstawowym obowiązkiem patriotycznym obywateli Stanów Zjednoczonych, podbudowanym dobrze znanymi z dzieciństwa historiami o ojcu naszego kraju Jerzym Waszyngtonie i jego drewnianych sztucznych zębach, jest utrata zębów!

W porównaniu do wszystkich pozostałych zagrożeń zdrowia doświadczanych przez członków naszego społeczeństwa akurat to wydaje się jednym z drugorzędnych. Urzędnicy państwowi z chęcią zamietliby je pod dywan. Jednak każdy, kto doświadczył bólu zepsutego zęba, zna prawdziwe koszty tego cierpienia. Niektórzy utrzymują, że próchnica zębów to jedynie wierzchołek góry lodowej i że jest objawem znacznie poważniejszego problemu, który staje się coraz bardziej niewidoczny przy naszym obecnym podejściu do jego leczenia. W przypadku ubytków stomatologia ma dwa proste rozwiązania: zaplombowanie zęba bądź usunięcie go. Kiedy już nie ma zębów, wydaje się, że problem jest rozwiązany ostatecznie, ale dla tych, którzy muszą kontynuować życie bez zębów, problem tylko się zwielokrotnia. Pomijając samą zmianę wyglądu powodowaną przez sztuczne zęby, są one niewygodne i nie spełniają zbyt dobrze zadania w postaci żucia pokarmów. W starszym wieku często występuje niedożywienie i niewykluczone że przyczyną tego stanu jest właśnie całkowita utrata zębów.

Amerykańskie Towarzystwo Dentystyczne (American Dental Association; w skrócie ADA) i inne agencje starają się traktować próchnicę jako „sprawę lokalną". Taką propagandą karmi się nas od wielu pokoleń. Ich głównym dogmatem jest twierdzenie, że próchnica jest rezultatem przerostu bakterii w ustach. Bakterie są odżywiane słodyczami, cukrem i bogatymi w skrobię pokarmami. Organizmy te, powiadają, wytwarzają kwasy, które niszczą szkliwo, co prowadzi do ubytków. Mówią także, że rozwój bakterii w ustach jest też przyczyną innych problemów, takich jak odkładanie się kamienia nazębnego i zapalenie dziąseł. Stąd ich stosunek do leczenia tego problemu sprowadza się do zalecania szczotkowania zębów kilka razy dziennie oraz innych temu podobnych środków. Zalecają czyszczenie zębów nicią dentystyczną, płukanie ust oraz regularne odwiedziny u dentysty, łącznie z innymi procedurami, które prowadzą do zmniejszania liczby bakterii w ustach i wzmacniania szkliwa. Posuwają się nawet do pokrywania zębów uszczelniaczem, aby ochronić je przed nikczemnym kwasem.
W odniesieniu do diety sądzą, że przyjmowanie słodyczy i słodzonych pokarmów służy bakteriom i przyczynia się do zaostrzania problemu. Uważają, że wystawienie zębów na działanie fluoru wzmocni szkliwo i poprawi odporność na wytwarzające kwas bakterie. Interesujący wniosek, jaki można by wysnuć z tych przekonań, brzmi: można jeść tyle cukru, na ile ma się ochotę i to bez uszkadzania zębów, jeśli będzie się je potem czyściło, tak by zredukować bakteryjny ekosystem.
Co jednak ludzie robili, aby zapobiec próchnicy zębów przed wynalezieniem pasty do zębów, szczoteczek i dentystów?

Nadal aplikują tym, którzy najwyraźniej nie szczotkują zębów wystarczająco dokładnie, wypełnienia ubytków rtęcią i wystawiają całą populację na fluoryzowaną wodę, co pociąga za sobą wiele dalekosiężnych skutków. Prawie każdy w USA cierpi na próchnicę zębów i mówi się nam, że jest to problem powierzchowny, dotyczący jedynie bakterii w ustach szkodzących cienkiej warstwie szkliwa chroniącej nasze zęby. Kryjący się w tej historii element prawdy jest cieńszy od szkliwa pokrywającego zęby! Co, jeśli problem jest znacznie głębszy i jest bezpośrednim skutkiem zachodniego trybu życia? Co, jeśli problem próchnicy zębów tkwi w sposobie naszego odżywiania i w tym, jak dbamy o Ziemię?

Staliśmy się tak oswojeni z wypełnianiem naszych ubytków w zębach rtęcią i z fluoryzowaną wodą, że straciliśmy z oczu leżący u podstaw wszystkiego problem: próchnicę zębów będącą wynikiem spożywania nadmiernie przetworzonych i zubożonych pokarmów.
Wygląda na to, że zapomnieliśmy, iż nasi przodkowie utrzymywali przed uprzemysłowieniem wszystkie swoje zęby w doskonałym stanie przez całe życie i to bez dentystów, pasty do zębów, szczoteczek do zębów, plomb rtęciowych i fluoru w wodzie! Kiedy patrzymy na stare fotografie przedstawiające rdzennych Amerykanów (Indian), jeszcze zanim zaczęli jeść pożywienie białego człowieka, dostrzegamy, że mieli normalne zdrowe zęby. Kiedy archeolodzy badają czaszki starożytnych przodków ludzi, okazuje się, że ich zęby są w doskonałym stanie. Pokolenie po pokoleniu, przez tysiące lat, nie mieli problemów. Próchnica stała się ogromnym problemem dopiero we współczesnej, industrialnej erze.

Jedną z wielu dużych różnic pomiędzy „prymitywnymi" kulturami a naszym współczesnym społeczeństwem jest to, co uważamy za pożywienie. Żywność naszych odległych przodków pochodziła bezpośrednio z Ziemi, podczas gdy pokarmy w społeczeństwie uprzemysłowionym pochodzą z fabryk. Metody stosowane we współczesnym rolnictwie, w połączeniu z powszechnymi praktykami przetwarzania żywności, pozbawiają naszą dietę większości istotnych czynników odżywczych i właśnie w tym kryje się prawdziwa przyczyna próchnicy zębów. Nasz współczesny styl życia zdaje się wymagać masowej produkcji artykułów spożywczych, jednak sprawność naszego obecnego systemu bazuje na zysku korporacyjnego przemysłu spożywczego. Zdrowie planety i wszyscy jej mieszkańcy nie stanowią siły napędowej - nie są nawet jednym ze znaczących przedmiotów zainteresowania - biznesu rolniczego. Zastanówmy się nad szerokim zastosowaniem pestycydów, sztucznych nawozów i genetycznie modyfikowanych organizmów. Kto czerpie największe korzyści z tych metod? Kto musi ponosić konsekwencje dalekosiężnych efektów ubocznych tych trucizn?

PRAWDZIWE PRZYCZYNY

Wygląda na to, że poświęca się za dużo sił na to, by dać ludziom wygląd szczęśliwie uśmiechniętych, nic nie robiąc w rzeczywistości, aby taki uśmiech uzasadnić. Wybielacze zębów, wybielające pasty do zębów i kosmetyki dentystyczne prezentowane społeczeństwu przez Amerykańskie Towarzystwo Dentystyczne sprawiają wrażenie, że organizacja ta robi wszystko, co może, abyśmy wyglądali i czuli się jak najlepiej. Jednak za tym wszystkim kryje się obrzydliwe oszustwo. Jeśli poszukamy korzeni tego problemu, okaże się, że sięga on głęboko w Ziemię, do gleby. Dostrzeżemy, jak samolubnie eksploatowaliśmy przez setki lat bogactwa gleby, nie zastanawiając się, jak uzupełnić je na użytek przyszłych pokoleń.

Próchnica zębów jest w rzeczywistości problemem środowiskowym, który dotyczy całego ekosystemu, wraz z jego wszystkimi formami życia, od mikrobów począwszy, a na ssakach skończywszy. Nietrudno dostrzec związek między zdrowotnością gleby a zdrowiem ludzi spożywających to, co z niej pochodzi. Górną warstwę gleby zasiedla ogromna różnorodność mikroskopijnych form życia, owadów i innych podziemnych stworzeń, które wchodzą we wzajemne z nią oddziaływania. W procesie życia i śmierci tych form życia, ich produkty przemiany i szczątki zamieniane są w rezerwuar azotu, soli mineralnych oraz innych biologicznych składników stanowiących budulec żywych organizmów. Rośliny absorbują te związki, a zwierzęta zjadają rośliny. Ostatecznie ludzie zjadają wszystko - rośliny i zwierzęta.

Kiedy ludzie mają dostęp do pokarmów, które zrodziły się i rozwinęły na zdrowej glebie zawierającej właściwą ilość fosforu, wapnia i pierwiastków śladowych, wówczas uzyskują te elementy ze spożywanego pokarmu, ale w naszym współczesnym społeczeństwie tak nie jest.
Przemysłowe metody uprawy ziemi wysterylizowały i zubożyły glebę. Syntetyczne nawozy, produkowane na bazie ropy naftowej, i pestycydy nie zastąpią ogromnych złożonych ekosystemów, których miejsce zajęły. Nasze rolnictwo polega głównie na chemii i nie uwzględnia w swoich kalkulacjach zdrowia gleby, od której zależy. Obecna technologia prowadzi do zmęczenia i wyczerpania gleby. Nie robi się prawie nic, aby uzupełnić sole mineralne, które gleba oddała i utraciła na rzecz zbiorów. Procesy przetwarzania, przez które przechodzi większość produktów rolnych, dodatkowo zmniejszają ich i tak już niewielką wartość odżywczą.

Przechadzka po dowolnym supermarkecie ujawnia przyczyny problemów z naszymi zębami. Każdy artykuł na półce został, jak się wydaje, zmieniony w stosunku do swojej naturalnej formy. Do wszystkich pokarmów dodano cukier, słodziki, rafinowane ziarna i rafinowane oleje roślinne. Puszkowane, pakowane i konserwowane pożywienie jest normą i trudno jest, a nawet wręcz niemożliwe, znalezienie czegoś nie będącego wytworem czołowych dostawców żywności. Nawet działy ze „świeżą żywnością" nie wydają się mniej skażone. Część owoców i jarzyn została genetycznie zmodyfikowana, a wszystkie one wielokrotnie spryskane trującymi chemikaliami, pestycydami i syntetycznymi nawozami. Mięso i ryby mają wsparcie w postaci technik „fabrycznej hodowli" i są nafaszerowane lekami, hormonami i antybiotykami mającymi kompensować mizerną zdrowotność hodowanych w klatce zwierząt. Mleko pochodzi od krów karmionych przemysłowymi odpadami i musi być pasteryzowane, by nie wpędzać ludzi w choroby.

W przeciwieństwie do społeczeństw przemysłowych z ich nowoczesnymi metodami, populacje rdzennych mieszkańców Ziemi rozumieją potrzebę ochrony bogactwa urodzajnej górnej warstwy gleby, tak by można było uzyskiwać z niej zdrową żywność dla siebie i przyszłych pokoleń. Stosują wypróbowane w czasie metody przekazywane od tysięcy lat z pokolenia na pokolenie, zachowując siebie i swoje dzieci w zdrowiu. Rozsiane po całym świecie „prymitywne" kultury najwyraźniej rozwiązały problemy związane z wytwarzaniem żywności. Starają się zapobiec erozji i utracie gleby poprzez użyźnianie jej naturalnymi nawozami. Różnorodność upraw, płodozmian, odłogowanie ziemi i stosowanie organicznych nawozów, wszystko to zapewnia zachowanie żyzności gleby. Te obserwacje oraz wiele innych po raz pierwszy odnotował pionier żywienia dr Weston A. Price, dentysta, który badał przyczyny próchnicy zębów.

Siedemdziesiąt lat temu dr Price rozpoczął systematyczne badania narastającego problemu próchnicy zębów. Odwiedzał autochtoniczne społeczności na całym świecie, analizując stan zdrowotny ich uzębienia w odniesieniu do stosowanych przez nie diet. Zauważył, że kiedy miejscowi ludzie kontynuowali dietę, którą przez wiele pokoleń stosowali ich przodkowie, z łatwością zachowywali zdrowe uzębienie w niemal idealnym stanie. Kiedy jednak przechodzili na przetworzone w zachodnim stylu pokarmy, które stały się im dostępne w wyniku kontaktów z białą rasą, w ich uzębieniu coraz częściej zaczęły pojawiać się ubytki. Liczby podane na początku tego artykułu odzwierciedlają obserwacje dra Price'a dotyczące ubogiej diety. Kiedy autochtoniczne społeczności zaczęły stosować współczesną dietę, zdrowotność ich jamy ustnej gwartownie zmalała, z kolei ci, którzy pozostali przy tradycyjnej diecie składającej się z pokarmów spożywanych przez ich przodków, zachowali piękne zęby do późnego wieku.

Warto tu dodać, że miejscowi ludzie nie szczotkowali zębów (i w konsekwencji mieli między zębami resztki różnych pokarmów), a mimo to nie mieli ubytków. Potrafili utrzymać jamę ustną w niemal perfekcyjnym stanie przez całe życie, pod warunkiem że spożywali tradycyjne pokarmy. Badane jednostki miały uzębienie w idealnym stanie, mimo iż nie piły fluoryzowanej wody, nie korzystały z usług dentystów i nie używały pasty do zębów. Gdy tylko zaczęli spożywać wysoce przetworzone „pożywienie białego człowieka", zaczynali tracić zęby w rezultacie próchnicy. Szczotkowanie czyniło ich zęby czystszymi, ale nadal mieli ubytki! Już tylko ta obserwacja powinna postawić pod znakiem zapytania fałszywe przekonania, jakie ADA wpoiła Amerykanom.

Pokarmami, które przyczyniły się do pogorszenia stanu zdrowotności uzębienia, były głównie: pszenna mąka, cukier, łuskany ryż, puszkowana żywność, rafinowane oleje roślinne i wszystkie pokarmy zawierające te produkty. Oczywiście tego rodzaju artykuły to nie wszystko, co można znaleźć w typowym zachodnim supermarkecie. Kiedy ziarna są mielone na mąkę, szczególnie pszenną, są pozbawiane większości ich odżywczych składników. To samo można powiedzieć o białym ryżu, białym cukrze i każdym innym w dużym stopniu rafinowanym produkcie spożywczym. Końcowym rezultatem większości procesów przetwarzania jest substancja bogata w „puste kalorie" i pozbawiona witamin, soli mineralnych, protein, żywych enzymów oraz tłuszczów. Kiedy pokarm wymaga, aby organizm włożył w proces jego trawienia więcej zasobów, niż sam zawiera, wówczas zasługuje na miano substancji „antyodżywczej". Takie pokarmy są w ostateczności dla organizmu szkodliwe, ponieważ w procesie trawienia pozbawiają go większej ilości substancji odżywczych, niż same dostarczają. Oprócz odkrycia tej bardzo oczywistej korelacji między dietą i próchnicą zębów dr Price zauważył też, że zdrowotność uzębienia jest funkcją ogólnego stanu zdrowia. Dostrzegł zdumiewający związek między dietą składającą się z przetworzonych pokarmów a wrodzonymi wadami ust i szczęki. U osób spożywających przetworzone pokarmy występuje znacznie większe prawdopodobieństwo pojawienia się dzieci ze zniekształconymi łukami zębowymi. Było to w tych społecznościach nowe zjawisko. Rodzice mieli doskonale uformowane szczęki, stąd należało przypuszczać, że deformacje, jakie wystąpiły u ich dzieci, nie miały charakteru dziedzicznego. Badania przodków (ich czaszek) dowodzą doskonale uformowanych łuków zębowych. Te problemy zaczęły występować dopiero po przejściu na odżywianie się przetworzonymi pokarmami. W naszym współczesnym społeczeństwie tego rodzaju wrodzone defekty są pospolite. Nie jest dziełem przypadku, że w czasie 70 lat, jakie upłynęły od chwili, gdy dr Price rozpoczął swoje badania, jakość naszego pożywienia znacznie spadła.

Nasze obecne podejście do wytwarzania żywności jest rujnujące dla naszych zębów, ogólnego stan zdrowia i zdrowotności środowiska. Wprowadzenie szerokiego asortymentu sztucznych pokarmów, nigdy dotąd nie występujących w ludzkiej diecie, ma ogromny wpływ na nasze życie. Próchnica zębów jest tylko jednym z mniej znaczących skutków ubocznych naszych zachowań. Zrozumienie prawdziwych przyczyn próchnicy zębów może zapoczątkować przyznanie się do trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, i, miejmy nadzieję, zainicjuje jej zmianę.

HOLISTYCZNA HIGIENA JAMY USTNEJ

Wydaje się, że ADA nigdy poważnie nie rozważało związku między zębami i jamą ustną a resztą organizmu, że te elementy są ze sobą ściśle powiązane. Pogląd, że ubytki są rezultatem choroby całego układu, nie jest niczym nowym. Inne szkoły medyczne, takie jak na przykład medycyna orientalna, traktują choroby ust jako manifestację nierównowagi całego układu i niedoboru składników odżywczych. Chociaż roli infekcji bakteryjnej w chorobach jamy ustnej nie można zupełnie ignorować, należy pamiętać, że funkcjonowanie reszty organizmu jest tym, co umożliwia lub utrudnia rozwój szkodliwym drobnoustrojom. Kiedy wszystkie układy organizmu działają prawidłowo, zadomowienie się chorobotwórczych organizmów jest znacznie bardziej utrudnione. Bakterie mogą żyć tylko w odpowiednim dla nich mikrośrodowisku.

Orientalni medycy już tysiące lat temu wiedzieli, że zdrowie zębów i dziąseł jest odbiciem stanu zdrowia całego organizmu. Tradycyjna medycyna chińska od dawna wykorzystuje tę holograficzną koncepcję, zgodnie z którą badanie jednej części organizmu daje wyobrażenie o stanie zdrowia całego organizmu. Jest to cecha charakterystyczna diagnostyki orientalnej medycyny i jest od dawna precyzyjnym i dokładnym elementem sztuki medycznej. Wygląda na to, że nie ma znaczenia, co jest badane: układ krwionośny, język, twarz, ucho. Część ciała o takim znaczeniu i wewnętrznych połączeniach jak jama ustna zawiera w sobie ogromny potencjał jako narzędzie diagnostyczne. Każdy, kto kiedykolwiek „zaglądał darowanemu koniowi w zęby", może powiedzieć, że obserwacja zębów jest szybką i wygodną metodą oceny stanu całego organizmu.

W orientalnej filozofii medycznej zęby nie są postrzegane jako coś oddzielnego. Wręcz przeciwnie, stan zębów jest traktowany jako rezultat funkcjonowania pozostałych układów organizmu. Zęby są kośćmi i jako takie reprezentują ogólny stan zdrowia kości i szkieletu. Zęby zdają się wyrastać wprost z kości szczęki i są zbudowane z tych samych substancji, co kości. W Chinach wielokrotnie dowiedziono, że kiedy kości są zdrowe, zęby też są zdrowe, i odwrotnie, kiedy kości są chore, zęby mają inklinację do tego samego typu degeneracji. Nawet w nauce Zachodu wiemy, że zęby są zbudowane z wapnia, soli mineralnych, protein i innych związków. Ponieważ sam organizm nie jest zdolny do wytworzenia tych składników, zęby będą cierpiały, kiedy w diecie będzie ich brakowało.

Kolejne spostrzeżenie chińskiej medycyny mówi, że usta są początkiem żołądka i układu trawiennego. Jeśli dochodzi do choroby lub niewydolności układu trawiennego, to może to czasami objawiać się w postaci dysfunkcji zębów i nabłonka jamy ustnej. Jest to zrozumiałe, jeśli uznamy, że wapń i inne sole mineralne muszą być zaabsorbowane do krwioobiegu, zanim będą mogły być wykorzystane przez organizm. Nie wystarczy, że składniki odżywcze znajdą się w pokarmach, jakie spożywamy. Jeśli mają być użyteczne, muszą być jeszcze przyswojone w procesie trawienia. W najlepszym przypadku jest to proces niewystarczający, a w obecności choroby w przewodzie pokarmowym ta nie-wystarczalność jeszcze bardziej się pogłębia.

Z punktu widzenia medycyny chińskiej usta są też częścią składową układu oddechowego, ponieważ stanowią wejście do dróg powietrznych i stykają się z nabłonkiem oskrzeli i płuc. Nierównowaga w płucach może manifestować się w postaci bólu i degeneracji zębów.

W taki sam sposób można przedstawić współzależności między zębami i innymi układami organizmu. Zęby są bezpośrednio związane z sercem poprzez naczynia krwionośne. Nawet medycyna Zachodu wie o tym i dlatego niektórzy ludzie muszą przyjmować antybiotyki przed zabiegami dentystycznymi, aby uniknąć przedostawania się zakaźnych organizmów do serca i innych organów. Tak więc zdrowa krew i prawidłowe krążenie są również konieczne, aby mieć zdrowe uzębienie. Chociaż higiena jamy ustnej odgrywa rolę w zapobieganiu próchnicy zębów, należy jednak pamiętać, że próchnica często bywa wskaźnikiem powstałej, gdzieś w organizmie nierównowagi.

Jakość i skład śliny mają wielki wpływ na zdrowotność uzębienia. Posiadanie śliny o właściwym pH i bogatej w sole mineralne, witaminy, enzymy oraz inne czynniki ochronne, które sprzyjają remineralizacji szkliwa i przeciwdziałają rozmnażaniu się organizmów chorobotwórczych, w znacznym stopniu zapobiega próchnicy zębów. Mimo iż obserwacje i badania potwierdzają istnienie dodatniego związku między higieną jamy ustnej a zdrowotnością uzębienia, istotne są też środki, przy pomocy których należy ją utrzymywać. Jakość śliny jest tu sprawą kluczową! Jeśli ktoś jest w stanie zwiększyć ilość soli mineralnych, aktywnych enzymów i witamin w ślinie, oznacza to, że jest w stanie wzmocnić „budujący" wpływ śliny i zminimalizować rozrost destrukcyjnych elementów. Można to uzyskać jedynie poprzez zachowanie zdrowej diety.

Są trzy główne klasy związków, które były obficie reprezentowane w diecie naszych przodków i są zazwyczaj nieobecne w naszych współczesnych pokarmach. Są to rozpuszczalne w tłuszczu witaminy, sole mineralne i enzymy.

Rozpuszczalne w tłuszczu witaminy

Najistotniejszymi związkami, których brak w naszej diecie, są rozpuszczalne w tłuszczu witaminy, a konkretnie witaminy A i D. Witamina A odpowiada za wiele biologicznych procesów występujących na poziomie komórkowym. Brak tej witaminy skutkuje wrodzonymi wadami, słabym wzrokiem, zmniejszoną odpornością i wieloma innymi nieprawidłowościami. Witamina D jest istotna w procesie przyswajania i wykorzystywania soli mineralnych w przewodzie pokarmowym i krwioobiegu. Jej obecność i dostatek determinują łatwość absorbowania z pokarmów wapnia i innych soli mineralnych, takich jak magnez, oraz lokowania ich w zębach i kościach. Obie witaminy są rzadkie, to znaczy występują tylko w niektórych rodzajach pokarmów. Surowe produkty mleczarskie, jajka kur hodowanych w naturalnych warunkach, wątroba i niektóre artykuły rybne, takie jak tran z dorsza, to nieliczne źródła zawierające te substancje odżywcze w znaczących ilościach.

Witamina A jest istotna w wielu procesach zachodzących w organizmie i jest nieodzownym czynnikiem do utrzymania zębów w zdrowiu. Substancja ta spełnia rolę kofaktora w wielu reakcjach enzymatycznych i procesach komórkowych. Jest doskonałym przeciwutleniaczem i jest konieczna do wzrostu i naprawy tkanki. Układ odpornościowy zależy od odpowiednich dostaw tej witaminy. Zdrowe kości i zęby nie są możliwe bez wystarczających ilości witaminy A. W czasie swoich podróży, których celem było badanie tubylczych kultur, dr Price odkrył, że ich przeciętnie zdrowi osobnicy spożywali dziesięciokrotnie więcej witaminy A, niż znajdujemy we współczesnej zachodniej diecie. Jak przypuszcza, jej nadmiar kumulował się w postaci zapasu na wypadek niedostatku. Zapotrzebowanie na witaminę A rośnie w okresach stresu, przy wystawieniu na działanie toksyn środowiska oraz w trakcie chronicznego lub ostrego stanu chorobowego.

Witamina D jest kolejną rozpuszczalną w tłuszczu witaminą, która jest niezbędna do zachowania zdrowych zębów i kości. Mimo iż organizm człowiek jest zdolny do wyprodukowania jej niewielkich ilości w czasie jego wystawienia na działanie promieni słonecznych, konieczne jest jej uzupełnianie z pokarmu. Wiele autorytetów z zakresu zdrowia zgadza się, że obowiązująca w Stanach Zjednoczonych „zalecana dzienna dawka witaminy D" jest za niska. Witamina D jest konieczna do prawidłowego absorbowania wapnia z pożywienia w przewodzie pokarmowym oraz w procesie wbudowywania go w kości i zęby. Ostry niedobór witaminy D prowadzi do krzywicy u dzieci i demineralizacji kości u dorosłych, czyli do stanu, w którym kości stają się miękkie. Nie jest tajemnicą, że niedostatek witaminy D występuje szeroko i posolicie. W wyniku badań ustalono, że w celu zachowania pełni zdrowia Norwegowie konsumują pięćdziesiąt razy więcej witaminy D niż Amerykanie.

Zachodnia dieta jest raczej uboga w rozpuszczalne w tłuszczach witaminy z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, witaminy takie jak A i D są w większości niszczone lub usuwane w czasie „normalnego" procesu przetwarzania. Na przykład surowe krowie mleko i śmietana są typowym doskonałym źródłem witamin A i D, które są jednak tracone w procesie pasteryzacji, podczas którego mleko jest podgrzewane do bardzo wysokiej temperatury. Próbując zastąpić tracone witaminy firmy mleczarskie dodają do swoich produktów ich syntetyczne odpowiedniki, jednak wiele danych wskazuje na to, że te sztucznie uzyskane związki nie są tak dobrze wykorzystywane przez organizm, jak ich naturalne pierwowzory.

Kolejnym powodem niedostatku rozpuszczalnych w tłuszczu witamin w naszych pokarmach jest to, że zostały one celowo usunięte razem z tłuszczem. Władze medyczne, w tym American Heart Association (Amerykańskie Towarzystwo Serca) i American Dietetic Association (Amerykańskie Towarzystwo Dietetyczne), nasi domowi lekarze i media wmawiają nam, że tłuszcz jest niezdrowy, że jest to główna przyczyna wielu chronicznych chorób zwyrodnieniowych. Zostaliśmy uśpieni i zapomnieliśmy o tym, że rozpuszczalne w tłuszczach witaminy, od których zależy nasze zdrowie, znajdują się wyłącznie w tłustych partiach pokarmów pochodzenia zwierzęcego. Ponieważ tłuszcz jest usuwany z mleka, aby wyprodukować chude mleko, razem z nim usunięte zostają wszystkie rozpuszczalne w nim witaminy. Kiedy ze steku jest wykrawany tłuszcz a z pieczonego kurczaka zdzierana skóra, usuwane są również rozpuszczalne w tłuszczu witaminy. Modzie na niskotłuszczową dietę towarzyszy również efekt w postaci redukcji pobierania rozpuszczalnych w tłuszczu witamin, co odbywa się ze szkodą dla naszego organizmu.

Sole mineralne

Składnik w postaci soli mineralnych to oddzielna, ale pokrewna sprawa. We współczesnej diecie znajduje się tylko ułamek soli, które były obecne w pożywieniu naszych przodków. Diety prymitywnych społeczności zawierały od sześciu do dwudziestu pięciu razy więcej soli mineralnych (w zależności od rodzaju minerału). Współczesne procesy przetwarzania pozbawiają pokarmy zawartych w nich soli mineralnych. Wszelkie niewydolności w trawieniu i przyswajaniu tych składników odżywczych jeszcze bardziej pogłębiają problem i utrudniają wchłanianie obecnych w pokarmach śladowych ilości niezbędnych substancji. W procesie normalnego metabolizmu sole mineralne są zużywane bardzo szybko, zaś w czasie stresu zapotrzebowanie na nie rośnie jeszcze bardziej. Innymi czynnikami zwiększającymi zapotrzebowanie na sole mineralne jest picie kawy i napoi zawierających kofeinę, wystawienie na działanie skażeń oraz używanie narkotyków. W rezultacie wiele osób odczuwa niedostatek jednego lub większej liczby minerałów.

Kości i zęby zawierają różne ilości soli mineralnych, nie tylko fluoru. Pomijając to, że rola fluoru w zapobieganiu próchnicy zębów została mocno przesadzona w stosunku do innych składników odżywczych, należy pamiętać, że nie jest on jedynym pierwiastkiem koniecznym do zachowania zdrowia uzębienia. Pierwiastki te trudno znaleźć we współczesnych dietach z powodu zubożenia gleb.

Minerały pochodzą z ziemi - z gleby i skał, które ulegały erozji w ciągu tysięcy lat. W najlepszych warunkach rośliny absorbują sole mineralne i czynią je łatwiej przyswajalnymi przez układ trawienny zwierząt. Związki te stają się ostatecznie częścią łańcucha pokarmowego i wchodzą do naszej ludzkiej diety. Im więcej soli mineralnych znajdzie się w glebie, tym więcej trafi ich do pokarmów, jakie spożywamy. Kiedy jednak gleba zostaje pozbawiona soli w rezultacie nadmiernego jej eksploatowania i niewłaściwego użytkowania, sole mineralne nie trafiają do roślin we właściwych ilościach. Jakby już to nie było wystarczająco groźne, ilość minerałów zawartych w pokarmach jest dodatkowo uszczuplana w procesie ich przetwarzania i oczyszczania.

Rodzaje pokarmów, jakie spożywamy, determinują nasz pobór soli mineralnych. Starożytne kultury na całym świecie włączały do swojej diety na przykład bogate w sole mineralne wywary. W naszym współczesnym społeczeństwie te odżywcze pokarmy zastąpiły mocno przetworzone puszkowane i pakowane mieszanki zup, które prawie w całości są pozbawione soli mineralnych! Łatwym do uzyskania i niedrogim rozwiązaniem zwiększającym zawartość soli mineralnych w naszej diecie jest podawany codziennie „wywar z kości".19 Ten smakowity, bogaty w sole mineralne napój uzyskuje się przez gotowanie kości w wodzie z odrobiną octu przez 24-48 godzin, zbierając z powierzchni osad (przepis na taki wywar znaleźć można w książce wymienionej w przypisie nr 19 oraz na stronie internetowej http://www.westonaprice.org ). Wywar taki należy pić w niewielkich ilościach przez cały dzień, a jego nadmiar można zamrozić w osobnych pojemnikach, a następnie pić w kolejnych dniach po odmrożeniu i podgrzaniu. Dzienna dawka to jedna do dwóch filiżanek.
Inne doskonałe źródła soli mineralnych to morskie jarzyny, nie oczyszczona sól morska, organicznie i biodynamicznie hodowane owoce i jarzyny oraz surowe krowie mleko.

Enzymy

Trzecim głównym składnikiem naturalnych pokarmów, w który była bogata dieta autochtonicznej ludności na całym świecie i który jest prawie nieobecny w dzisiejszej diecie Amerykanów, są enzymy. Enzymy są związkami, które katalizują większość niezliczonych reakcji chemicznych zachodzących codziennie w naszym organizmie. Te makromolekuły są elementami proteinowymi o szczególnej budowie i określonym przeznaczeniu. Na przykład enzym o nazwie amylaza rozkłada proteiny zawarte w pokarmie na aminokwasy, a lipaza rozkłada tłuszcze zawarte w pokarmie na glicerydy.

Wszystkie enzymy mają jedną słabość: temperaturę. Są niszczone w procesie gotowania oraz w temperaturach stosowanych w procesie przetwarzania żywności. Ciepło tak denaturuje enzym, że zmienia się jego struktura. W rezultacie enzym traci zdolność do wykonywania swojego zadania. W typowym przypadku w przetworzonych lub gotowanych pokarmach większość enzymów jest całkowicie zniszczona, stąd typowa amerykańska dieta w ogóle nie zawiera tych ważnych związków. Z kolei autochtoniczna ludność celowo i regularnie spożywa surowe i przefermentowane pokarmy, aby pozyskać aktywne enzymy.

Zawarte w pokarmach aktywne enzymy pełnią wiele zadań. Po pierwsze, enzymy są uwalniane i aktywowane w żołądku, gdzie pomagają w trawieniu pokarmu. Ułatwia to organizmowi obróbkę i absorbcję składników pokarmu. Po drugie, znajdujące się w pokarmie aktywne enzymy pomagają organizmowi zachować ich własne rezerwy.

Znaczenie enzymów zawartych w diecie swoimi badaniami udowodnili dr Edward Howell i dr Francis Pottenger. Dr Howell uważa, że każdy człowiek posiada bardzo ograniczony zapas enzymów trawiennych produkowanych i magazynowanych w trzustce.20 Kiedy ich ilość zostaje mocno uszczuplona, bardzo szybko dochodzi do zgonu organizmu. Surowe produkty zawierają własne enzymy i organizm reaguje w ten sposób, że do ich trawienia zużywa mniej własnych enzymów z trzustki. Dobrymi źródłami enzymów są surowe pokarmy. I tak na przykład doskonałym ich źródłem jest surowa, nie oczyszczana oliwa z pierwszego tłoczenia -w przeciwieństwie do wszelkiego rodzaju majonezów, które można znaleźć na półkach sklepów spożywczych i które praktycznie nie zawierają żadnych enzymów. Bogate w enzymy są na przykład potrawy fermentowane, takie jak jogurt, kiszona kapusta domowego wyrobu, pikle oraz kimchi (ostra koreańska potrawa z kiszonej kapusty, cebuli i przypraw - przyp. tłum.).

W swoim słynnym eksperymencie dr Francis M. Pottenger jr użył dwóch grup kotów w celu zademonstrowania wagi surowych pokarmów w diecie ssaków.21 Obie grupy dostawały podstawowy zestaw w postaci surowego mleka i tranu z wątroby dorsza. Pierwsza grupa dostawała dodatkowo surowe mięso, a druga wyłącznie gotowane. Wpływ tych dwóch diet był obserwowany na potomstwie obu grup testowanych zwierząt. Kocięta urodzone w grupie, której podawano surowy pokarm, były zdrowe i normalne, natomiast kociętom z grupy karmionej gotowanym mięsem nie wiodło się za dobrze. Urodziły się z wieloma deformacjami zębów i szczęki, były ogólnie mniejsze i zacznie mniej z nich przeżyło proces narodzin. W toku eksperymentu pozwolono na reprodukcję drugiej generacji kotów. Kocięta pochodzące z grupy karmionej surowym mięsem były dalej karmione w ten sposób, a kocięta z grupy karmionej gotowanym mięsem były nadal karmione takim mięsem. W trzeciej generacji wszystkie kocięta zrodzone z kotek karmionych surowym mięsem były zdrowe i zachowywały się dobrze, z kolei następna generacja kociąt z grupy karmionej gotowanym mięsem była jeszcze bardziej chorowita i to aż do tego stopnia, że nie mogły się już rozmnażać. Grupa kotów karmiona gotowanym mięsem ostatecznie wyginęła, natomiast grupa karmiona surowym mięsem miała się świetnie.

Rozwiązanie

Nadszedł czas, abyśmy odzyskali nasze zdrowie i powrócili do diety przodków. Jeśli chcemy, aby nasze zęby pozostały w dobrej kondycji do późnego wieku, tak jak to miało miejsce u naszych przodków, musimy jeść tak jak oni. Jedynym rozwiązaniem problemu próchnicy zębów jest powrót na farmę. Próchnicy zębów można zapobiec poprzez zmianę sposobu odżywiania, poprzez pokarmy pochodzące z dobrej jakości źródła, takie jak na przykład produkty z surowego mleka, mięso z bydła hodowanego na trawie, organiczne jajka i świeże, organicznie hodowane owoce i jarzyny. We wzmocnieniu takiej poprawionej diety pomocne też mogą być suplementy, takie jak tran z wątroby dorsza, multiwitaminy, sole mineralne i pierwiastki śladowe.

Dr Price osiągnął wspaniałe wyniki w uzupełnianiu diety tranem z wątroby dorsza oraz „wysokowitaminowym masłem" - ekstraktem wyprodukowanym z mleka krów karmionych szybko rosnącą trawą. Takiego masła nie można kupić w supermarkecie. Rolnictwo realizowane metodami przemysłowymi nie pozwala na masowy dostęp do tych witalnych czynników ani nie karmi mlecznych krów zieloną trawą, ich najkorzystniejszym pożywieniem.

Unikanie wszystkich przetworzonych pokarmów - pokarmów o niskiej wartości i rafinowanych olei -jest warunkiem koniecznym do poprawienia zdrowotności zębów. W celu przejęcia kontroli nad naszym własnym dobrym samopoczuciem musimy zadbać o dostawę odpowiedniej żywności. Może okazać się to bardzo łatwą sprawą, ponieważ wszyscy spożywamy posiłki kilka razy dziennie.

Odmowa spożywania pokarmów o niskiej wartości i zamiana ich na pełnowartościowe posiłki pomoże w zmianie naszego obecnego modelu żywieniowego. Jakość wybieranego przez nas pożywienia jest sprawą kluczową. Picie surowego mleka pochodzącego od hodowanych w naturalnych warunkach, wypasanych na pastwiskach krów jest jednym ze sposobów, w jaki nasi przodkowie uzyskiwali odporność na próchnicę zębów. W momencie, kiedy zaczęliśmy przetwarzać pokarmy, wszystkie ich zalety zostały utracone.

Rolnicze korporacje, które dyktują, co mamy jeść, kierują się wyłącznie zyskiem, zupełnie nie zwracając uwagi na konsekwencje swoich praktyk dla zdrowia społeczeństwa. Musimy ponownie zastanowić się nad całą strategią rolniczą i promować tylko te gospodarstwa rolne, które wyrażą chęć włożenia czegoś dobrego w glebę, tak by również przyszłe pokolenia mogły hodować na niej zdrową żywność



Artykuł został umieszczony na stronie IGYA Sekrety Zdrowia za zgodą Redakcji czasopisma Nexus. Jego oryginalna treść weszła w skład wydania maj-czerwiec 2006.