Muzyka w różny sposób wpływa na człowieka. Może leczyć lub szkodzić. Oddziałując przede wszystkim na podświadomość, muzyka może zastąpić seans psychoterapii przynosząc ulgę i przywracając równowagę psychiczną.
Obecnie w sprzedaży są utwory odtwarzające szum lasu, dźwięki deszczu, przypływ morza, lub śpiew ptaków. Istnieje muzyka, która imituje dźwięki przyrody, lub je uzupełnia. Takie utwory pomagają człowiekowi ukoić rozchwiany przez codzienne troski układ nerwowy, leczą psychikę wcale nie gorzej niż tabletki.
Każdy człowiek jest w stanie przypomnieć sobie chwilę, w której ulubiona melodia poprawiała mu nastrój, kiedy zaczynało boleć serce, a pod wpływem muzyki uspokajało się, i podwyższone ciśnienie wracało do normy.
Muzyka powstała przy ogniskach szamanów, aby leczyć dysharmonię psychiczną. Muzyka dysponuje ogromnym potencjałem terapeutycznym, który w chwili obecnej nauka dopiero zaczyna badać. Uczeni usiłują zrozumieć jakie estetyczne, emocjonalne, psychiczne, fizjologiczne i biochemiczne oddziaływanie wywiera muzyka na człowieka. Z całą pewnością klasyczna muzyka kompozytorów tworzących w ubiegłych stuleciach kojąco wpływa na żywy organizm. Nawet doświadczenia na roślinach i zwierzętach potwierdziły tę tezę. Posłuchaj „Pieśni Wiosennej” Mendelssohna, „Humoreski” Dworzaka, „Amerykanina w Paryżu” Gershwina, lub cokolwiek Mozarta. Japońscy uczeni odkryli, że dzieła tych kompozytorów świetnie likwidują atak migreny, która nierzadko daje o sobie znać po imprezach z głośną muzyką.
Czy wiesz, że „Requiem” Mozarta w okresie epidemii wykorzystywano do przeganiania choroby, a muzyka Bacha, Haendla, Brahmsa pomaga w skupieniu i oczyszcza psychikę od zbędnych naleciałości? Muzyka Beethovena w większości została napisana kiedy sam kompozytor był głuchy, a mimo to brzmi bosko.
Jak działa dźwięk?
Muzyka, to zjawisko fizyczne. W każdym przypadku stanowi określony zbiór sygnałów dźwiękowych, które przechodzą skomplikowaną obróbkę w aparacie słuchu oraz w korze mózgowej. Powstające reakcje rodzą rozmaite doznania estetyczne, których dynamika zawsze prowadzi do określonych zmian hormonalnych i biochemicznych, oddziałuje na intensywność procesów przemiany, układ oddechowy i sercowo-naczyniowy, pracę mózgu i krążenie.
Mózg ludzki analizuje muzykę jednocześnie dwoma półkulami: lewa półkula odczuwa rytm, a prawa melodię i barwę. Najsilniejszy wpływ na organizm człowieka wywiera rytm. Rytmy utworów muzycznych oscylują w spektrum od 2,2 do 4 na sekundę, co jest bardzo bliskie częstości oddechu i bicia serca. Organizm człowieka słuchającego muzykę niejako dostosowuje się do niej. W efekcie poprawia się nastrój, zdolność do pracy, zmniejsza się wrażliwość na ból, normalizuje się sen i wraca właściwy rytm uderzeń serca oraz częstość oddechu.
Nic dziwnego zatem, że melodie dające radość spowalniają puls, zwiększają siłę skurczów mięśnia sercowego, sprzyjają rozszerzeniu naczyń krwionośnych i normalizacji ciśnienia tętniczego, zaś muzyka rozdrażniająca przynosi wręcz odwrotny efekt.
Ciekawe, że niektóre dzieła symfoniczne zmieniają kwasowość soku żołądkowego. Dlatego obiad z towarzyszeniem muzyki jest rzeczą uzasadnioną nie tylko z punktu widzenia estetyki, lecz również fizjologii.
Odnotowano, że elegie, nokturny i kołysanki pomagają w lekkich postaciach depresji i psychozach. Zdaniem specjalistów, muzyka działa wybiórczo – w zależności nie tylko od jej charakteru, lecz również od instrumentu, na którym jest wykonywana. Przyjemna muzyka poprawia koncentrację i uspokaja układ nerwowy.
Pitagoras i muzyka
W starożytnych naukach ezoterycznych lira uważana była za symbol ludzkiej konstytucji: korpus instrumentu symbolizował ciało fizyczne, struny – nerwy, a muzyk – ducha. Grając na nerwach, duch tworzył harmonię muzyki, która „przekształcała się w dysharmonię jeśli natura człowieka była niemoralna” - mawiał Pitagoras.
Grecki uczony Pitagoras wszelkie zjawiska przyrody rozpatrywał z punktu widzenia zasad matematyki. Pitagoras podkreślał najgłębszy wpływ muzyki na uczucia i emocje człowieka. Nie wątpił również we wpływ muzyki na umysł i ciało nazywając to zjawisko „muzyczną medycyną”. Twierdził, że dusza powinna być oczyszczona z nieracjonalnych wpływów, poprzez tryumfalny śpiew z akompaniamentem liry. Pitagoras odkrył, że notacje greckiego systemu muzyki posiadają zdolność wywoływania rozmaitych emocji. Wiadomo również, że Eskulap (grecki lekarz) leczył bóle korzonków i inne choroby nerwowe głośną grą na trąbce w obecności pacjenta.
Pitagoras leczył wiele chorób ciała i psychiki grając własne kompozycje. Zaczynał i kończył swój dzień śpiewem. Rano po to, by oczyścić umysł od snu i pobudzić aktywność na cały dzień, a wieczorem aby uspokoić się i nastawić na spoczynek. Oto co Jamblich pisał o terapeutycznej muzyce Pitagorasa: „Pewne melodie zostały ułożone, aby leczyć pasywność duszy, aby nie traciła ona nadziei i nie użalała się nad sobą, a Pitagoras był w tym wielkim mistrzem. Inne melodie stosował przeciw rozdrażnieniu i gniewowi, przeciw błądzeniu duszy. Były jeszcze melodie, które czyniły pragnienia umiarkowanymi”.
Niemiecki muzykolog Emil Naumann tak mówił o muzyce Pitagorasa: „Pitagoras ograniczał znaczenie muzyki, uważając że jej przeznaczeniem jest jedynie tworzenie skocznych melodii wywołujących miłość do wszystkiego co szlachetne i nienawiść do zła. Uważał, że na uczucia ludzi największy wpływ ma melodia i rytm. Będąc tego całkiem pewny, zgadzał się z Damonem z Aten (V wiek p.n.e.), nauczycielem muzyki Sokratesa, że wprowadzenie nowej pobudzającej szkoły może stanowić zagrożenie dla całego narodu, i że nie da się zmienić notacji bez wstrząsu dla podstaw państwowości. Pitagoras był zdania, że muzyka, która uszlachetnia umysł jest czymś wyższym i apelującym do uczuć, toteż uparcie obstawał przy tym, że powinnością mężów stanu jest wprowadzenie zakazu na chorą, ciężką i zmysłową muzykę, a zezwolenie jedynie na czystą i szlachetną, oraz że wesołe, żywe melodie pasują do mężczyzn, a łagodne i płynne nadają się dla kobiet. Widać stąd, że muzyka odgrywała znaczącą rolę w wychowaniu greckiej młodzieży. Daleko idąca rozwaga musiała być zachowana przy doborze muzyki instrumentalnej, ponieważ brak słów czynił jej sens wątpliwym i trudno było przewidzieć, czy wywrze ona na ludzi wpływ korzystny czy zgubny. Gust ludu zawsze oparty na melodiach ckliwych i zmysłowych należało traktować z największą pogardą”.
Nawet obecnie muzyka wojskowa wywiera duże wrażenie, wywołując przypływ patriotyzmu, a muzyka religijna, mimo że nie rozwijała się stosownie do starożytnych teorii, mocno wpływa na emocje ludzi.
Śmietnik akustyczny
Zauważono, że rośliny lepiej rosną przy dźwiękach muzyki klasycznej, niż bez nich, zaś w towarzystwie muzyki rockowej rosną gorzej, niż w ciszy. Podobnie jest z ludźmi.
Głośne dźwięki niszczą komórki rzęsate (komórki zmysłowe w narządzie Cortiego), które przekazują informacje o falach dźwiękowych do mózgu. Nie mniej niebezpieczny jest hałas przemysłowy i miejski. 70% nerwic powstaje w wyniku hałasu. Długotrwałe obciążenie hałasem prowadzi do zaburzeń logicznego myślenia i niezrównoważenia. Ci, którzy mieszkają w pobliżu autostrad często cierpią na schorzenia układu sercowo-naczyniowego, nadciśnienie i zaburzenia trawienia.
Niebezpieczne natężenie dźwięku, to 80 decybeli (szum odkurzacza, to 85 decybeli), ból pojawia się przy 120 decybelach (huk startującego samolotu, to 150 decybeli), śmiertelna dawka hałasu, to 180 decybeli.
Na katedrze akustyki Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu przeprowadzono niedawno badania nad najagresywniejszymi „próbkami” muzyki rockowej i popularnej. Komputer dzielił dźwięki na częstotliwości, owertony (drgania o częstotliwościach ponadpodstawowych), szumy, a następnie modelował właściwości tkanki ludzkiej i obliczał jak muzyka wpływa na organizm. Efekty były zadziwiające.
Częstotliwość podstawowego rytmu utworu grupy Deep Purple „Smoke on the water” wynosi od 2 do 4 Hz. Takie skoki, i to jeszcze przy głośności 80-100 dB (podobnie jak w kuźni), powodują silne pobudzenie, włącznie z chwilową utratą kontroli nad sobą, agresję wobec otoczenia, lub negatywne emocje wobec samego siebie. Ludzie ze skłonnością do rozstrojów nerwowych i chorób psychicznych, po dwóch, trzech wysłuchaniach podobnej kompozycji odczuwają zaostrzenie choroby lub załamanie nerwowe. Dźwięki poboczne, lub nieharmoniczne owertony są szkodliwe dla układu nerwowego: u człowieka zaczynają drżeć ręce, powstają zaburzenia wzroku i słuchu, a we krwi zwiększa się zawartość adrenaliny i innych hormonów.
Nastolatki po 10 minutowym odsłuchu ostrej muzyki rockowej na jakiś czas zapominały nawet tabliczki mnożenia. Przebywając w salach koncertowych słuchacze nie byli w stanie odpowiedzieć na pytania: „Jak się nazywasz?, Gdzie się znajdujesz?, Który mamy rok?”.
Nawet 10 minutowe „rozkoszowanie się” muzyką rockową przy głośności 100dB obniża wrażliwość ucha w takim stopniu, że występuje częściowa utrata słuchu. Na koncertach rockowych intensywność dźwięku nierzadko osiąga 120dB, czyli próg bólu. Ostatnimi laty brytyjscy celebryci prowadzą akcję edukacyjną mającą na celu uświadomienie młodzieży niebezpieczeństwo słuchania głośnej muzyki. Zalecają na przykład używanie specjalnych zatyczek do uszu podczas koncertów, a nawet sami je podczas koncertów rozdają. Nie zmniejszają one komfortu odbioru muzyki, a jedynie chronią narząd słuchu. Coraz więcej muzyków przyznaje, że wycofuje się z rynku ze względu na utratę słuchu wynikającą z regularnego uczestniczenia w trasach koncertowych.
Leczenie muzyką
Historia zna przypadki, kiedy muzyka czyniła prawdziwe cuda. Jak wieść niesie, XVI wieku we Włoszech ludność kilku dużych prowincji popadła w niezwykła psychozę. Tysiące ludzi wpadało w głębokie osłupienie, zastygało w bezruchu, przestawało jeść i pić. Wszyscy ci ludzie owładnięci byli przekonaniem, że zostali ukąszeni przez jadowitą tarantulę. Ze stanu osłupienia chorych wytrącała tylko szczególnego rodzaju muzyka taneczna zaczynająca się od bardzo wolnego rytmu, stopniowo przyspieszającego, aż do dzikiego pląsu. Muzykę tę oraz ów taniec znamy dzisiaj pod nazwą Taranteli.
Inna legenda dotyczy pląsawicy, „tańca świętego Wita”. Podobno w XIV wieku Europę Zachodnią opanowała epidemia tańca świętego Wita. Po ulicach miast i osad błąkały się tłumy dziko podrygujących pobudzonych ludzi, którzy wykrzykiwali niezrozumiałe dźwięki, przekleństwa, bluźnierstwa i upadali z pianą na ustach. Epidemia szybko zakończyła się jedynie tam, gdzie władzom udało się na czas wezwać instrumentalistów grających powolną uspokajającą muzykę.
Nie ulega jednak watpliwości, że w średniowieczu podczas epidemii dżumy w miastach bezustannie bito w dzwony. Uczeni ustalili, że aktywność drobnoustrojów, które „nasłuchały się” dźwięku dzwonów spada o 40%.
Naukowcy twierdzą, że dźwięki o określonej częstotliwości są w stanie niszczyć czynniki chorobotwórcze, rozluźniać mięśnie i leczyć depresję.
Idea leczniczej muzyki zrodziła się na długo przed powstaniem współczesnej cywilizacji. W biblijnym Starym Testamencie czytamy o tym, że Dawid wyleczył izraelskiego króla Saula z depresji przy pomocy gry na instrumencie strunowym. Lekarze ze starożytnego Egiptu radzili cierpiącym na bezsenność słuchać śpiewu chóru. Koryfeusze świata antycznego tacy jak Pitagoras, Arystoteles i Platon twierdzili, że muzyka określa porządek i równowagę w całym wszechświecie, a przede wszystkim przywraca harmonię ciału fizycznemu. Słynny arabski filozof Awicenna 1000 lat temu przy pomocy muzyki leczył choroby nerwowe i psychiczne.
Wielcy rosyjscy uczeni: Seczenow, Botkin i Pawłow donosili o niezwykłej zdolności wywoływania przez melodyjne dźwięki przyjemnych emocji, zwiększania aktywności kory mózgu, poprawy przemiany materii, stymulowania czynności oddechowej i krążenia krwi. W swych dziełach pisali, że w stanie stresu w mózgu pojawiają się zaburzone rytmy naruszające właściwy tok myśli i uczuć.
Eksperymenty dowiodły, że szczególnie silny uzdrawiający wpływ na stan psychiczny i fizyczny wywiera dźwięk instrumentów strunowych (przed wszystkim skrzypiec, w ostateczności gitary). Taka muzyka sprzyja normalizacji ciśnienia tętniczego, zmniejsza wrażliwość na ból, umacnia wolę i reguluje pracę serca. Koniecznym warunkiem jest to, by utwory muzyczne wykonywane były profesjonalnie. Fałszywe nuty mogą negatywnie wpływać na ciało fizyczne.
Określone nuty wpływają na określone narządy
-
Częstotliwość odpowiadająca nucie „Do” wpływa przede wszystkim na czynność żołądka i trzustki.
-
„Re” - na pęcherzyk żółciowy i wątrobę.
-
„Mi” - na narządy wzroku i słuchu.
-
„Fa” - na układ moczowo płciowy.
-
„Sol” - na czynność serca.
-
„La” - płuca i nerki.
-
„Si” - na funkcje wymiany energetycznej, ogrzewając ciało.
-
Niskie dźwięki bardziej rezonują z dolną częścią ciała, a wysokie – z górną (głową).
Założenia muzykoterapii
U podstaw muzykoterapii leży kilka rodzajów oddziaływania:
-
Psycho-estetyczne – powstają pozytywne skojarzenia.
-
Fizjologiczne – przy pomocy muzyki normują się poszczególne funkcje organizmu.
-
Wibracyjne – dźwięki uaktywniają różne procesy biochemiczne na poziomie komórkowym.
Śpiew jako zabieg leczniczy
Naukowcy dowiedli, że śpiew wzmacnia układ immunologiczny. Badając krew ludzi, którzy przez 60 minut wykonywali „Requiem” Mozarta, zauważyli, że stężenie immunoglobuliny A, tworzącej ochronną barierę komórkową, znacznie wzrosła, podobnie jak poziom hormonu antystresowego – hydrokortyzonu. Wyciągnięto wniosek, że śpiew poprawia odporność i nastrój śpiewającego. Wysoką skuteczność tej formy terapii potwierdzono badaniami laboratoryjnymi takimi jak: bronchoskopia, tomografia komputerowa i kliniczne analizy krwi.
Ulga, którą przynosi w niektórych stanach muzyka i śpiew
-
Układ sercowo-naczyniowy, w tym również ciśnienie krwi doprowadzi do normy „Marsz Weselny” Mendelssohna, „Nokturn d-moll” Chopina i „Koncert skrzypcowy d-moll” Bacha. Bardzo pomaga słuchanie rosyjskich pieśni ludowych oraz śpiewanie ich samemu.
-
Układ oddechowy lubi śpiew. Śpiew pomaga również pozbyć się astmy oskrzelowej.
-
Układ pokarmowy z radością przyjmuje „Sonatę fortepianową nr 7 D-dur op. 10 nr 3” Ludwiga van Beethovena.
-
Ból, w tym również ból głowy zmniejsza słuchanie „Poloneza Ogińskiego”, „Rapsodii Węgierskich” Liszta, „Opery Fidelio” Beethovena.
-
Rozdrażnienie i agresja znikają przy „Sonacie Księżycowej” Beethovena, kantat i „Koncertu włoskiego” Bacha, a także „Symfonii Pożegnalnej” Haydna.
-
Uspokajają i harmonizują psychikę: „Kołysanka” Brahmsa, „Clair de lune” Debussyego, „Ave Maria” Schuberta, mazurki i preludia Chopina, walce Straussa.
-
Na bezsenność i depresję – suity „Peer Gynt” Edvarda Griega, „Smutny Walc” Jeana Sibeliusa, „Träumerei” Schumanna, dzieła fortepianowe Czajkowskiego.
Na ludzi w smutnym nastroju i depresji świetnie działa „Requiem” Mozarta.
Muzyka elektroniczna
Oczywiście osobnym zagadnieniem jest tzw. muzyka elektroniczna, której prekursorami byli tacy wielcy kompozytorzy jak Jaree, Vangelis, czy Schulze (później Kitaro, Karunesh i inni). Muzyka elektroniczna tworzona jest według odmiennego klucza, niż muzyka klasyczna. Otóż, klasycy w swych utworach intuicyjnie odzwierciedlali swój stan ducha i emocje, które aktualnie odczuwali, przez co słuchacz o określonej wrażliwości podczas słuchania owych dzieł może poczuć to samo. Muzycy „elektroniczni” zaś celowo generują dźwięki wprowadzające słuchacza w określony stan, wywołując określona częstotliwość uderzeń serca i wprowadzające mózg w stan, w którym dominuja określone fale: Alfa, beta, theta, gamma, delta. Na przykład fale alfa - od 8 do 13Hz, o zmiennej amplitudzie odpowiadają spoczynkowi i są charakterystyczne dla stanu relaksu, odprężenia, kiedy człowiek leży z zamkniętymi oczyma, bezpośrednio przed zaśnięciem, lub rankiem, tuż po przebudzeniu. Stan alfa sprzyja szybkiemu uczeniu się.
Z kolei fale theta o zakresie częstotliwości 4–7Hz. występują podczas medytacji, transu, hipnozy, intensywnego marzenia, intensywnych emocji. Przy tej częstotliwości można świadomie kontrolowć ból, a niekiedy nawet krwawienie.
Pionierem badań nad wpływem muzyki i dźwięków jako takich na mózg jest Robert A. Monroe - amerykański muzyk i autor książek.
W latach pięćdziesiątych XX wieku na zlecenie rządu USA prowadził badania nad wpływem dźwięku na przyspieszenie procesów myślowych, a tym samym poprawy skuteczności uczenia się i zapamiętywania. Odkrył Częstotliwościową Odpowiedź Wywołaną mózgu (FFR - Frequency Following Response), fenomen polegający na określonej reakcji mózgu na częstotliwość sygnału akustycznego. Efekt ów, związany z elektryczną czynnością mózgu uwidacznia się podczas badania na elektroencefalografie (EEG). Określone fale elektryczne mózgu odpowiadają określonym stanom umysłu takim jak: marzenia (fale alfa), sen (fale delta), medytacja (fale theta), koncentracja (fale beta). Kontrolowanie przebiegu tych fal w mózgu pozwala skutecznie wykorzystywać potencjał ukryty w człowieku.
Wykorzystanie tych właściwości mózgu pozwala przy pomocy odpowiedniej kombinacji dźwięków, wprowadzić człowieka w stan relaksu, snu, czuwania itd., bez stosowania hipnozy ani wpływania na ludzką podświadomość. Metodę tę w 1975 roku opatentowano jako Hemi-Sync (skrót od angielskieho: hemispheric synchronization - synchronizacja półkulowa).
Jak działa Hemi-Sync?
Do stworzenia tej techniki, wykorzystano naturalne właściwości mózgu. Były to Dudnienia Różnicowe (ang. binaural beat). Powstają one, kiedy drgania dźwiękowe doprowadza się przy pomocy słuchawek stereofonicznych, do każdego ucha oddzielnie. Wówczas obie półkule, każda połączona systemem nerwowym z przeciwległym uchem, są zmuszone do zgodnego działania, aby niejako "usłyszeć" trzeci, nieistniejący w rzeczywistości sygnał będący różnicą pomiędzy dwoma, doprowadzanymi do każdego ucha osobno dźwiękami. Kiedy do jednego ucha podamy sygnał dźwiękowy o częstotliwości 1000 Hz, a do drugiego o częstotliwości 1025 Hz, zgodnie współpracujące półkule wygenerują sygnał o częstotliwości 25 Hz, odbierany jako dźwięk falujący.
Nie jest to dźwięk rzeczywisty, tylko sygnał elektryczny, który może powstać jedynie przy zgodnej pracy obu półkul mózgu. Taki sygnał ma bardzo wąskie pasmo częstotliwości i amplitudę dwukrotnie większą od wartości przeciętnej fali mózgowej rejestrowanej przez encefalograf. Jeśli uzyskany w ten sposób sygnał wywołuje określony stan świadomości (zjawisko Częstotliwościowej Odpowiedzi Wywołanej), to wywołuje go jednocześnie, z taką samą intensywnością w obu półkulach. Stan ten można dowolnie zmieniać modyfikując częstotliwości sygnałów dźwiękowych.
Służą do tego specjalne nagrania, z którymi płyty bez trudu każdy może nabyć.
Z pewnością warto zaopatrzyc się zarówno w „lecznicze” utwory muzyczne wielkich klasyków i odtwarzać je zależnie od stanu psychofizycznego, jak i w nagrania wprowadzające nasz mózg w stany takie jak alfa, beta, theta itd.