Badanie Vegatestem, wieloletni specjalista

Vadim Zeland (autor Transerfingu Rzeczywistości) o zdrowiu

 

Czytelnicy i miłośnicy niezwykle popularnych (również w Polsce) książek Vadima Zelanda z serii Transerfing Rzeczywistości na pewno z zainteresowaniem zapoznają się z poglądami autora na temat zanieczyszczeń fizycznego składnika ludzkiej osobowości. Zeland często w swych dotychczasowych pracach zwracał uwagę na to, że nie wolno zapominać o tym, iż „jesteśmy również ciałem fizycznym”. Oto jego wypowiedzi i odpowiedzi na pytania zadawane przez czytelników wydanych dotychczas tomów Transerfingu.

Zaczniemy od rzeczy nieprzyjemnych. (A któż obiecał, że będzie tylko przyjemnie?) Mówiliśmy już o pasożytach świadomości – wahadłach. Istnieją jednak również pasożyty ciała będące niezwykle podstępnym wrogiem. Podstępność przejawia się w tym, że po pierwsze, współczesne laboratoria medyczne (o zgrozo!) praktycznie nie są w stanie zdiagnozować obecności „gości” w naszym organizmie. To fakt. (Kliniki po prostu nie dysponują nieodzownym sprzętem. Dodatkowe analizy prawie nic nie dają.) A po drugie, obecność pasożytów rzadko przejawia się w postaci bezpośrednich symptomów. Pasożyty ciała zachowują się cicho, nie są zainteresowane tym, by je wykryto. Człowiek może czuć się w zasadzie nieźle, a jednocześnie w jego wnętrzu mogą dziać się straszne rzeczy!

Vadim Zeland poleca książkę N. Siemionowej „Szkoła Zdrowia”!

 

 

 

 

Wielu z odrazą opędza się: „Mnie to nie dotyczy! Gdzieś daleko w Afryce, albo wśród bezdomnych, to i owszem, ale ja przecież myję ręce i zęby! I czuję się wspaniale!”

Żebyś się nie zdziwił... Dobre samopoczucie jest złudne i trwa do czasu, dopóki procent zarażenia nie przewyższy określonej normy. Zresztą trudno mówić tu o jakiejkolwiek normie. Jeśli w moim wnętrzu, na mój koszt żyją jakieś paskudy, to czy mogę się na to godzić?

Niewielu to sobie uświadamia, lecz różnorodność pasożytów, od wszelkich możliwych robaków do jednokomórkowych pierwotniaków i grzybów jest większa niż wśród pozostałych gatunków razem wziętych. Żaden człowiek nie może miarodajnie powiedzieć co ma w swym wnętrzu jeśli nigdy nie przeprowadził specjalnego oczyszczania. Jednoznaczną odpowiedź może dać tylko anatomopatolog podczas sekcji zwłok. A sekcja zmarłego pacjenta z reguły stwierdza w jego jelitach robaki.

[ów film jest dostępny w języku polskim od ponad dwóch lat pod adresem: http://www.igya.pl/czynniki-chorobotworcze/pasozyty/ciekawostki-parazytologiczne/261-pasozyty-wewnatrz-nas-film-dokumentalny.html]

Człowiek do pewnego czasu czuje się mniej więcej dobrze w tym wstrętnym towarzystwie. Lecz oto nadchodzi moment, kiedy granice zostają przekroczone, i wówczas dotychczas dobre zdrowie zaczyna w sposób zauważalny podupadać, rozpadać się jak domek z kart. Choremu stawia się diagnozę będącą skutkiem nie wiadomo czego. Lekarze nie znają prawdziwej przyczyny, ponieważ przyczyna ich w ogóle nie interesuje: do nich należy leczenie pacjenta swymi zinstytucjonalizowanymi metodami, dopóki pacjent żyje.

Taka jest prawdziwa i obskurna strona naszej rzeczywistości. Uczeni i medycy odżegnują się od wszystkiego czego jeszcze nie zdążyli opisać w swych pracach naukowych. Kiedy zaś opiszą, wówczas będzie to „naukowe” i „uzasadnione”. A póki co, trzeba wszystko, co niezrozumiałe i niepoznane uznać za antynaukową profanację. Jak niektórzy uparci uczeni odżegnują się od zjawisk paranormalnych, „antynaukowych”, tak wielu zwolenników oficjalnej medycyny nie widzi potrzeby poświęcania szczególnej uwagi zagadnieniu pasożytów. Żadne z tych zagadnień nie poddaje się łatwemu badaniu i wyjaśnieniu, tak więc łatwiej jest je zignorować.

Co robią w naszym wnętrzu nieproszeni goście? Po pierwsze, z nieposkromionym apetytem pochłaniają substancje odżywcze, witaminy i mikroelementy, szczególnie german i krzem, bez których organizm nie jest w stanie właściwie funkcjonować. Po drugie, zanieczyszczają wszystkie organy swoimi toksycznymi odchodami. Przecież one też muszą „odwiedzać toaletę”. A toaleta ta znajduje się we wnętrzu naszego ciała. Wątroba i nerki pracują resztkami sił nie na rzecz ochrony przed szkodliwym oddziaływaniem, tylko na rzecz wydalania toksyn będących metabolitami niewidzialnych wrogów.

W rezultacie, człowieka pokonuje wcześniej czy później jakaś dolegliwość. Takie charakterystyczne choroby, jak ostre zapalenie dróg oddechowych, AIDS, rak, cukrzyca, zapalenie wątroby, mają jedną i tę samą pierwotną i bardzo prozaiczną, a jednocześnie paskudną przyczynę – pasożyty.

Każda choroba zakaźna również jest pośrednim skutkiem owej pierwotnej przyczyny. Kiedy organizm człowieka nie jest już w stanie radzić sobie z zatruwającymi go toksynami, traci odporność i choruje.

Niedawno WHO ujawniła jednak raporty (przed faktami nigdzie nie uciekniesz!), z których wynika, że do 80% wszystkich istniejących chorób człowieka bezpośrednio jest wywołana pasożytami lub stanowi skutek ich zamieszkiwania w naszym organizmie. Według doniesień anatomopatologów 90% sekcji zwłok wykrywa znaczną ilość dużych robaków, pierwotniaków i jednokomórkowych mikroorganizmów. Według danych diagnostyki rezonansowej, wszelkimi możliwymi pasożytami zarażone jest 97% ludności, szczególnie wysoki stopień zarażenia przypada na glisty, owsiki i wszelkiego rodzaju tasiemce. Infekcjami grzybiczymi zarażone jest ponad 25% ludzkości.

Jednak te liczby najprawdopodobniej są zaniżone, ponieważ temat jest nie do końca zbadany. Jak wykazuje doświadczenie uzdrowicieli, którzy intensywnie zajmują się problemem zarażenia pasożytami, każdy człowiek w jakimś stopniu jest zarażony jakąś postacią pasożytów. Ogólna masa pasożytów w ciele człowieka w średnim wieku wynosi od kilku do kilkudziesięciu kilogramów, w zależności od masy ciała żywiciela. Są to nie tylko robaki, lecz również pierwotniaki, jednokomórkowce i grzyby. Bytują one wszędzie – we wszystkich narządach i w przestrzeni międzykomórkowej. Posiadać takich gości może nie tylko bezdomne afrykańskie dziecko, lecz również każdy człowiek uważający się za cywilizowanego i przestrzegający, jak mu się zdaje, normalnej higieny. W rzeczywistości istnieje ogromna liczba sposobów zarażenia: od szaszłyków i słoniny do uścisku ręki. Zarażenie ma miejsce nawet w łonie matki.

Oprócz oczywistej szkody fizycznej, pasożyty ciała wywierają bezpośredni wpływ na świadomość człowieka. Nieważne czy robią to drogą chemiczną, czy jakąkolwiek inną. Najważniejsze, że istnieje taki wpływ, mimo że nie chce się w to wierzyć. Wiele pasożytów dosłownie ubezwłasnowolnia swoich żywicieli. Scenariusz, w którym włazi w człowieka jakieś paskudztwo i zaczyna nim rządzić wcale nie należy do fantastyki. Oto co na ten temat pisze doktor nauk biologicznych Elena Krasnowa:

„Niezwykle wysoki poziom techniki ubezwłasnowolnienia żywiciela osiągnęła przywra lancetowata, której larwy żyją w mrówkach, a dorosłe osobniki w ssakach kopytnych. Larwy potrafią kierować zachowaniem mrówki: drażniąc mózg owada, zmuszają go do wspinaczki na czubek źdźbła trawy i zwisania tam bez ruchu. W ten sposób przywra zwiększa prawdopodobieństwo, że zostanie zjedzona przez bydło wraz ze swym żywicielem pośrednim. Lecz w upały larwy „odpuszczają sobie”, ponieważ śmierć mrówki spowodowana wyschnięciem byłaby sprzeczna z ich interesami. Mrówka wówczas schodzi z trawy i ochładza się w wilgotnej glebie.

A co wyprawiają ze swymi żywicielami toksoplazmy! Te jednokomórkowe pasożyty, dla których rolę żywiciela pośredniego pełni mysz, a rolę żywiciela ostatecznego – kot, są niezwykle zainteresowane sukcesem kota podczas polowania na myszy. Toksoplazmy zamieszkują mózg myszy, lecz nie w sposób przypadkowy, tylko w okolicy, która odpowiada za wyczuwanie zapachu moczu kota. Normalne myszy czując ten zapach uciekają, a zainfekowane zapach ten pociąga”.

Można przywołać następujący przykład dotyczący ludzi. Jeśli człowiek wciąż przeklina (a raczej nie tylko przeklina, a wręcz rozmawia w języku przekleństw), bez zastanowienia rozsiewa wokół siebie śmieci (właśnie tak – bez zastanowienia rzuca butelkę lub papierek od cukierka), lub zalewa otoczenie negatywnymi myślami, to mogę bez wątpienia powiedzieć, że ma on w swym organizmie glisty. Taka jest natura pasożytów – rozprzestrzeniają się one poprzez rozrzucanie nieczystości w sensie bezpośrednim i przenośnym.

Jeszcze jeden przejaw obecności pasożytów w ciele: człowiek nie chce niczego słyszeć na ten temat, drażni go to. Poza tym stara się on żywić właśnie takim pokarmem, który sprzyja wzrostowi i rozmnażaniu pasożytów, czyli pokarmem nienaturalnym, syntetycznym, martwym. Naturalny pokarm, szczególnie żywy pokarm roślinny, jest niezwykle szkodliwy dla pasożytów, lecz o tym powiemy później.

Jak eksmitować nieproszonych gości ze swojego ciała? Niektóre narody intuicyjnie wprowadziły do codziennej diety rośliny o wyraźnym działaniu antypasożytniczym. Na przykład w Anglii i Izraelu jest to czosnek, w Indiach mnóstwo przypraw, a w Meksyku ostra papryka, w Rosji chrzan, rzodkiew i musztarda. Te i inne dodatki warto spożywać stale. Jednak nie wszystkie pasożyty można wydalić w ten sposób.

Konieczne jest, by przede wszystkim przejść program antypasożytniczy. Obecnie istnieje dość wiele metod, wszystkie można znaleźć w internecie i wybrać tę, na którą zgodzi się dusza. Jest na przykład książka A.A. Mironowa „Najlepsze metody oczyszczania z pasożytów” i Nadieżdy Siemionowej „Szkoła zdrowia” [obie dostępne w księgarni www.igya.pl – przypis redakcji].

Lecz i to jest niewystarczające. Można nie wątpić, że w miejsce eksmitowanych gości przyjdą inni. Przecież ci poprzedni w jakiś sposób się osiedlili. A to oznacza, że przyjdą i nowi. Czyżby to oznaczało, że należy się wciąż oczyszczać i łykać tabletki? Tworzy się zamknięty krąg. Lecz istnieje wyjście, o którym niedługo się dowiesz.

Tak więc, jeśli sprawa jest tak poważna, to dlaczego lekarze całego świata nie biją na alarm, nie prowadzą usilnych badań w tej dziedzinie, nie propagują powszechnego leczenia całej ludności? Dlaczego poszukują oni jakiegoś nieistniejącego środka na raka i AIDS? Dlaczego nie rozpoczynają każdego leczenia od ukrytych, lecz ewidentnie patologicznych zaburzeń? Dlaczego leczą skutki, nie zwracając uwagi na przyczynę? Dlaczego nie propagują oczyszczania organizmu, jako najważniejszej zasady higieny, ani prawidłowego żywienia jako podstawy zdrowia? Dlaczego wszystkim tym zajmuje się jedynie garstka uzdrowicieli – entuzjastów?

Otóż dlatego, że lekarze sami niewłaściwie się odżywiają, nie oczyszczają się i mają robaki. Pasożyty kierują ich świadomością, dlatego też lekarze faktycznie nie są zainteresowani tym, by ludzie byli zdrowi. Wydawałoby się, że to absurd. Zapytaj jakiegoś lekarza czy chce on, aby pacjent wyleczył się i więcej nie chorował. Oczywiście każdy normalny człowiek odpowie twierdząco. Przecież to oczywiste! Nie, to wcale nie jest oczywiste. Co się tak naprawdę dzieje? Zastanów się i sam wyciągnij wnioski.

 

Jak należało oczekiwać, temat ten po publikacji na rosyjskiej stronie internetowej niektórym się nie spodobał. Oto list czytelnika:

„Od około roku znam Pańskie książki i nagle wszedłem na Pańską stronę. Oto napisał Pan artykuł o pasożytach ciała. Jakoś nie mogę zrozumieć po co pisze Pan takie artykuły. Może po prostu chce Pan utrzymać rzeszę czytelników przy sobie, szokując od czasu do czasu w jakiś sposób? Nie zmieniłem zdania na temat Transerfingu, lecz artykułu o pasożytach po prostu nie przyjmuję do wiadomości i nie biorę na poważnie”.

Chociaż spośród 26 000 czytelników mojej strony niezrozumienie przejawił tylko jeden, to można przypuszczać, że niektórzy z nich po prostu swą dezaprobatę przemilczeli. Ostrzegałem przecież, że nie tylko pasożyty świadomości, lecz i pasożyty ciała potrafią wywierać wpływ na zachowanie i mentalność żywiciela. „Cisi goście” nie są zainteresowani tym, by ich obecność omawiano i by nadawano jej rozgłos, i dlatego „gospodarze cichej imprezy” nie chcą nic o tym słyszeć. Oczywiście nie wszyscy, tylko ci, którzy nadal słodko śpią, słuchając bajki o sile człowieka. Tak przecież jest wygodniej. „Ty nam opowiadaj o cudach Transerfingu, a my na razie będziemy spać, tylko nie poruszaj niewygodnych tematów i nie przeszkadzaj nam”.

Gdybym chciał utrzymać rzeszę czytelników, to nie poruszałbym tematu, który w naszym społeczeństwie jest niepopularny. Świetnie wiem, czego ludzie chcą, a czego nie. Nikogo nie zapraszam do wspólnej podróży i uwierz mi, z przyjemnością obserwuję zmniejszającą się ilość czytelników mojej strony. Jest to swego rodzaju oczyszczenie. O wiele przyjemniej znajdować się w towarzystwie ludzi, którzy zrozumieli, czym jest Transerfing.

Kwintesencja tej wiedzy polega na jednej niezauważalnej i bardzo słabo wyczuwanej prawdzie. Życie w świecie wahadeł skonstruowane jest w taki sposób, aby odciągnąć uwagę jak najdalej od faktycznego stanu rzeczy. Człowiek w matriksie nie widzi rzeczywistości takiej, jaka ona jest faktycznie, nie rozumie gdzie bierze początek każde „co, po co i dlaczego”. Brak mu widzenia, które zostało przysłonięte.

W jaki sposób mąci się świadomość? Bardzo łatwo. Przypomnijmy sobie baśń o Sindbadzie Żeglarzu. Pewnego razu podróżnicy przybyli do kraju, w którym miejscowi przywitali ich z otwartymi ramionami i zaczęli karmić smacznymi potrawami. Podróżnicy jedli ten pokarm przez wiele dni, ich ciała stopniowo stawały się grubymi tuszami, a świadomość ulegała zmąceniu. Przestali obiektywnie oceniać rzeczywistość. Jak się okazało, tuczono ich na ubój. Nie przestaję powtarzać, że nie istnieją baśnie i fantazje – wszystko to są aspekty naszej rzeczywistości, które zostały lub zostaną urzeczywistnione. To, co wpuszczamy w siebie bezpośrednio – czyli pokarm, woda i powietrze – jest bezpośrednim instrumentem służącym stłumieniu jasnej świadomości. Kiedy żywisz się żywym, naturalnym pokarmem i pijesz żywą wodę, świadomość całkiem wyczuwalnie rozjaśnia się – sprawdziłem to. Ale o tym później.

Jak odwraca się uwagę? Za pomocą tego, co wchodzi w nas pośrednio – przez informację. Na przykład skupia się uwagę na chorobach i jednocześnie odwraca ją od pierwotnych przyczyn. Są choroby, więc trzeba je leczyć. Istnieją jeszcze problemy osobiste i społeczne. Je również należy leczyć metodami psychologii i innymi. Prawdziwe zaś przyczyny, którymi należy się zająć, celowo są skrywane. Kto odnosi z tego korzyść? Właśnie od tego należałoby zacząć. Może się wydawać, że jest to korzystne dla tych, którzy zajmują się leczeniem. Lecz jeśli pon nitce do kłębka, od przyczyn i konsekwencji dojść do źródła, to stanie się oczywiste, że taki stan rzeczy jest korzystny właśnie dla pasożytów ciała i świadomości – dla architektów i inicjatorów budowy matriksa. Dla elementów matriksa, które zaangażowane są do budowy staje się to korzystne dopiero w konsekwencji, ponieważ zaczynają one pragnąć właśnie tego, co potrzebne jest systemowi.

Tak więc Transerfing nie zajmuje się leczeniem problemów, lecz usuwaniem przyczyn ich powstania. Przyczyny nie zawsze są widoczne, stąd pozorna „nietaktowność” tematów, które tu poruszam.

„Wszystkie te bzdury, o których Pan pisze są nic nie warte. Tego nie jedz, tamtego nie pij... W moim przypadku Transerfing działa i bez tych bredni”.

Dyletanckie podejście. Oczywiście, że Transerfing będzie działać, bo nie ma innego wyjścia. Pytanie tylko brzmi: na ile skutecznie. Sam wybierasz poziom siły, którą uzyskasz do dyspozycji. Ktoś chce osiągnąć doskonałość, a kto inny zadowala się niższym stopniem wtajemniczenia. Ja piszę dla tych pierwszych i dlatego przedstawiam informacje o tym dokąd zmierzać po przyswojeniu podstaw Transerfingu. Ty sam decydujesz czego Ci potrzeba, a czego nie. Możliwe, że za jakiś czas Twoje przekonania się zmienią. A póki co, możesz po prostu przyjmować informację do wiadomości. Przyjmowanie do wiadomości nie oznacza zgody lub jej braku, sprzeciwu czy aprobaty, odrzucania lub wdrażania. Rozumiesz?

Twoja zdolność do zarządzania rzeczywistością jest wprost proporcjonalna do ilości wolnej energii i jasności świadomości. W nieuświadomionym śnie jesteś bezsilny – sen przydarza Ci się i kieruje Tobą, ponieważ świadomość znajduje się w stanie pasywnym - „nie trzymasz kierownicy”, a energia zamiaru leży odłogiem - „silnik jest wyłączony”. Jest to pierwszy, najniższy poziom.

W świadomym śnie niemal się przebudziłeś – jest to drugi poziom. Lecz jeśli w świadomości brak wystarczającej jasności, nie jesteś w stanie wpłynąć na przebieg snu i będziesz chodzić jak w amoku, jakby naszpikowano Cię narkotykami.

Poruszamy się dalej po drabinie poziomów. Przypuśćmy, że jasno uświadamiasz sobie, iż jest to sen, i rozumiesz, że mógłbyś teraz kierować zdarzeniami. Lecz nagle okazuje się, że Twoja siła nie działa. Mimo że rozumiesz, że śpisz, nie możesz jednak niczego zrobić – prześladują Cię koszmary, a Ty jesteś bezsilny. Świadczy to o niskim poziomie energii. Jesteś chory, skacowany, albo po prostu osłabiony.

Następny poziom: jeśli stopień Twojej świadomości i energii jest wystarczająco wysoki, możesz robić co zechcesz – latać, wpływać na bohaterów snu, podporządkowywać ich swej woli. Nie możesz jednak jeszcze wybrać scenariusza snu. Dlaczego? Brakuje Ci energii.

Kiedy podładujesz się energią, wzniesiesz się na wyższy poziom, w którym zdobędziesz zdolność kierowania biegiem snu i bycia w nim panem i władcą.

Lecz oto przechodzisz w stan czuwania. Co się zmieniło? Rzeczywistość stała się mniej uległa. We śnie była ona plastyczna, wystarczyła jedynie odrobina zamiaru, a wszystko się natychmiast Tobie podporządkowywało. Na jawie zaś rzeczywistość jest jak smoła i nie od razu Ci ulega. A przecież zasady pozostają te same! Im wyższa energetyka i świadomość, tym więcej siły do Twojej dyspozycji. Najwyższym poziomem jest oświecenie, w którym świadomość tak się rozjaśnia, że widzisz wszystkie swoje poprzednie wcielenia i uświadamiasz sobie całą istotę Wszechświata, a energetyka zwiększa się do poziomu, w którym możesz swobodnie latać i przesuwać przedmioty. Niektórym jest to potrzebne, a innym nie. Wciąż twierdzę, że sam wybierasz własny poziom siły. Jeśli nie chcesz rozwijać się dalej, to nikt Cię do tego nie zachęca.